niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 9

Ważna informacja pod rozdziałem!


Pisk. Drzewa. Niebo. Wrzask. Ból. Kroki. Tyle pamiętam z ostatniego dnia. Już mieliśmy z Joshem wyjść z lasu gdy dopadło mnie cos w stylu dźwięku na który reagują jedynie muchy, inni nic nie słyszą, a one cierpią. W takim razie jestem muchą która srogo zapłaciła, bo podleciał za blisko. Czy to jakieś ostrzeżenie ,,Zostaw to, to nie jest twoja sprawa’’? Ale to była moja sprawa, to coś, już od początku zdecydowałam się to po prostu nazywać cieniem, chciało mnie dopaść z nieznanych mi powodów. Teraz jednak nie mogę się tym nawet zająć, bo leże uziemiona przez rodziców łóżku od trzech dni. Musieli się strasznie wystraszyć, bo teraz spoglądają na mnie jakbym postradała zmysły, albo już umierała. Ich myśli też nie wróżą niczego dobrego. Wygląda na to, ze jeszcze trochę sobie w łóżku poleżę.
Ja tak nie wytrzymam! Cały dzień gier, facebooka, twittera i blogowania zaczął mi się już nudzić. Stworzyłam nawet mój pierwszy wpis na blogu:
Jak znam swoje szczęście nikt nigdy nie odkryje mojego bloga, ale wydaje mi się, że ja to pisze bardziej dla siebie, żeby móc gdzieś przelać te emocje gdzieś, a  potem móc to wszystko jeszcze raz zobaczyć i przypomnieć jak to wtedy było.
To co ja tu mogę napisać. Może napisze co się u mnie wydarzyło jeszcze przed tym jak wylądowałam w łóżku z egzemplarzem książki ,,Porady dla zdruzgotanych nastolatków’’ którą zaproponował mi mama, a mówiąc zaproponowała mam na myśli wciśnięcie mi jej do rąk i ogłoszenie, że za tydzień spyta mnie co wyciągnęłam mądrego z tej książki. Mam już nawet odpowiedź dla niej ,,Kiedy mama próbuje ci wynaleźć jakieś zajęcie, uciekaj, uciekaj’’. To dość dobra i trafna porada, bo serio był rozdział o matczynych poradach, ale raczej kończył się zdaniem ,,a więc każda porada mamy od serca jest dobra’’, chociaż wiem, że nie powiem tego mamie, bo tylko wywołałabym u niej niepotrzebną złość. Wracając do ostatnich wydarzeń, to najnormalniejsze z tych wszystkich wydarzeń to to, ze zdobyłam przyjaciela, nazywa się Josh i już dwa razy uratował mi tyłek, ale nie stało by się to, gdyby nie mniej normalna sytuacja, a mianowicie pewien cień który postanowił mnie zaatakować akurat na pierwszej lekcji. Tak wiem co sobie teraz myślicie ,,ona jest jakaś psychiczna’’, ,,cienia nigdy nie widziała, to jest całkiem normalne’’, ,,cienie nie atakują szajbusko’’, no przynajmniej takie by były pod tym postem komentarze, ale ja dobrze wiem, że żadnych nie będzie. Potem po lekcjach poszliśmy z Joshem do lasu, fajne miejsce spotkań, nie. Tam trafiliśmy w dość tajemnicze miejsce, normalnie jak z horroru, a na końcu, przy jeziorze, był… no właśnie ten cholerny cień. On chyba mnie śledzi, ale to raczej nie mój cień. Udało nam się uciec, ale to jedynie dzięki mojej mocy czytania w myślach (tak wiem, ze nikt w to nie uwierzy, ale to prawda), ale niestety nie wyszłam z lasu, ogłuszył mnie jakiś dziwny zgrzyt i zemdlałam. Takim właśnie sposobem trafiłam tu, ale na tym pewnie skończę. Nie mam czasu na bloga, ani tak dobrej wyobraźni, chociaż kiedyś chciałabym napisać książkę. Eh marzenia.
Odłożyłam laptopa na półkę i postanowiłam trochę się poruszać i zejść na dół po płatki. Miałam niezłą sposobność do jedzenia płatków Gabe’a, tylko trzeba uważać, bo on czasami lubi wracać wcześniej niż powinien np. unikając jakiegoś tekstu, z powodu randki, albo po prostu ze zwykłego lenistwa.
Wyjęłam z szuflady ulubione płatki Gabe'a i z satysfakcją wrzuciłam je do miski, po czym zalałam mlekiem.  Od kilkunastu lat walczę z moim bratem o te płatki, chociaż to tylko przykrywka, tak naprawdę chodzi o cale lata i wszystkie rzeczy które nawzajem sobie zrobiliśmy. Klocach się o płatki znajdujemy byle jaki pretekst do sporów.
Wzięłam łyżkę i włożyłam cukrowe płatki do ust. Po chwili odleciało mi się ich,  a może to strach, ze w każdej chwili może wpaść do domu. Tak to jest, gdy robimy cos czego nam nie wolno, męczą nas wyrzuty sumienia. Wróciłam do stolika i wtedy zauważyłam kartkę z numerem Freddiego. Kiedy wróciłam z kawiarni zostawiłam ta kartkę w kurtce i o niej zapomniałam, a teraz pewnie mama ja zauważyła kiedy brała kurtkę do prania i uznała, ze to cos ważnego i nie wolno tego wyrzucać, ani prac. I to prawda, to cos bardzo ważnego.
Wiedziałam, ze Freddie dal mi ten numer sam z siebie, ale kto wie, może to jakiś paskudny kawal, może mnie nie rozpozna, tak czy siak strasznie bałam się zadzwonić.
Wyciągnęłam rękę,  ale po chwili ją cofnęłam, jednak za chwile znów ją wyciągnęłam, złapałam kartkę i podeszłam do telefonu stacjonarnego ( od kiedy bezmyślnie zniszczyłam swoją komórkę musze z niego korzystać i sądzę, ze potrwa to jeszcze jakieś trzy lata). Wprowadziłam numer i złapałam słuchawkę, a jedyna myśl jaka krążyła mi w tym momencie w głowie to ,,raz kozie śmierć’’ i tak mnie ta ,,koza’’ strasznie rozbawiła, że gdy w słuchawce rozległo się ,,halo’’ musiałam wstrzymać oddech żeby wyhamować śmiech i nie zaryć jak świnia do telefonu.
-Kto mówi? – dodał po kilku sekundach ten sam głos
-Rebecca – rzuciła tak, że pewnie ledwo mnie zrozumiał
-Rebecca, Rebecca Steel spotkaliśmy się parę dni temu w kawiarni, dałeś mi swój numer
-O już pamiętam, dość późno zadzwoniłaś
-Tak, bo na początku miałam w ogóle nie skorzystać z tego numeru, to znaczy, jasne, że chciałam do ciebie zadzwonić, tylko ja…
-Spoko mała, jest dobrze.
,,Mała’’, że ja? A co tam będę się czepiać, to przecież Freddie on musi być na luzie, a ja powinnam się cieszyć, ze mnie w ogóle pamięta.
-To może chciałabyś się gdzieś umówić – zaproponował, a ja poczułam, że zaraz zacznę piszczeć jak te wszystkie fanki gdy spotykają swoich idoli
-Z chęcią – odpowiedziałam trochę za niskim głosem
-Wszystko z tobą w porządku?
-Tak tak, to tylko taka lekka chrypa, wyleczę się
-Spox widzimy się w sobotę w barze, oks?
-Dobra – odpowiedziałam, a on się rozłączył.
Mam randkę – pomyślałam i aż musiałam to powiedzieć na głos, bo inaczej bym nie uwierzyła:
-Ja mam randkę z Freddiem!
Złapałam znowu za telefon, wykręciłam numer i zanim ktoś zdążył się odezwać po drugiej stronie, wrzasnęłam:
-Mam randkę!
-Co? – rozległ się zdziwiony głos Josha
-A sorry pomyłka – powiedziałam i rozłączyłam się, po czym znów wykręciłam numer i wrzasnęłam:
-Mam randkę z Freddiem!- tym razem w słuchawce rozległ się pisk szczęścia Mayi.
-Nie wierzę, to cudownie.
-Tak wiem, dopiero październik, a ja już idę na randkę z takim przystojniakiem
-Nie no Reb jak ja ci zazdroszczę
-Teraz trzeba zeswatać ciebie i Jake’a
-Oczywiście…co…znaczy nie!
-Ciii Maya – uciszyłam przyjaciółkę – ja się tym wszystkim zajmę. To nara – i odłożyłam słuchawkę. Pewnie teraz Maya odchodzi od zmysłów, ale jakoś trzeba było jej pomóc.
Teraz pozostał tylko jeden problem:
Jak przekonać moich paranoicznych rodziców, że nic mi nie jest i, że nie zemdleje idąc do szkoły, a co dopiero przekonać ich, żebym mogła pójść na randkę?
Przecież ta ich opiekuńczość kiedyś mnie zabije. Mimo szesnastu lat wciąż uważają mnie za dziecko i nie chcą się mną z nikim dzielić.
-Kochanie – rozległ się radosny krzyk mamy.
-Już idę- odpowiedziałam i wbiegłam do przedpokoju. Stałą tam mama w wiosennej kurtce, dżinsach, szpilkach i pełnych torbach z zakupami.
-Pomogłabyś mi?
-Co?...a tak, już – zabrałam jej siatki i zaniosłam je szybko do kuchni zanim mama zdążyła się do końca rozebrać.
-Mamuś – podbiegłam do niej ze słodkim uśmiechem – wiesz ja tu już trzy dni siedzę i wydaje mi się, że czuję się lepiej.
-Pokaż czoło- rozkazała mama
-Ale mama ja wcale nie miałam gorączki
-Nigdy nic nie wiadomo, no pokazuj czoło – odsłoniłam czoło, a mama przyłożyła mi ciepłą rękę, po chwili zdjęła ją i powiedziała – okej jest w porządku.
-Czyli mogę jutro iść do szkoły – zapytałam uradowana
-Wykluczone- na dźwięk tych słów spochmurniałam – posiedzisz tu sobie do soboty.
-Nie wliczając soboty?
-Włącznie z sobotą – poprawiła mnie mama i ruszyła żwawo nadal w swoich czarnych szpilkach w kierunku salonu.
-Ale mamo ja miałam plany na sobotę
-A jakież to plany są ważniejsze od twojego zdrowia i mojej psychiki. Wiesz jak ja bym się bała gdybym cię gdzieś puściła?
-Ale nie mogę unikać ludzi, życia, trzeba z tym walczyć, a nie tak po prostu się poddać
-Oglądasz za dużo filmów sensacyjnych –odpowiedziała siadając na kanapie- kochana nie ma mowy, od poniedziałku jesteś wolna, ale teraz siedzisz w domu. – dodała stanowczo i już wiedziałam, ze nie ma siły, ale sekundę po tym gdy pomyślałam, że już po mnie przypomniało mi się, że ja przecież umiem czytać w myślach, mogę się dowiedzieć co mama naprawdę myśli.
Co się z nią dzieje? – rozległ się w mojej głowie głos mojej mamy – Najpierw zemdlała co prawie przyprawiło mnie o zawał, ja jej pozwoliłam tydzień nie chodzić do szkoły, a ta nagle chce tam wracać. Może ma tam jakiegoś chłopaka. Tfu tfu, to niemożliwe …– no dzięki mama, wypomnę ci kiedyś tą twoją wiarę we mnie i moje zżycie uczuciowe- …ona na pewno by mi o tym powiedziała. – a, to wszystko wyjaśnia – A teraz chce jeszcze gdzieś szlajać się z tymi jej znajomymi, no gdyby to chodziło o szkołę to jakoś bym to przeżyła, ale tak nie jest.
No i mnie olśniło. Nie powiem, żeby te olśnienie było jakieś super, bo ono sprowadziło na mnie jedynie serie kłamstw, a na koniec poważne kłopoty i upokorzenie.
-Właśnie mama, bo z tym wyjściem
-Już powiedziałam, nie ma mowy i swojego zdania nie zmienię
-Tak wiem, ale my mieliśmy robić projekt do szkoły – skłamałam
-Projekt do szkoły? Trzeba było tak od razu powiedzieć, to o czym jest ta wasza praca?
-To jest…z chemii…o działaniu różnych pierwiastków w życiu codziennym – palnęłam na szybko
-Bardzo ciekawe, no jasne, ze możesz pójść, tylko wróć szybko
-Dobrze mamo, kocham cię
-Ja ciebie też- i przytuliłam się mocno do mamy, chociaż w mojej głowie kłębiły się przerażające myśli.
Kłamczucha.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wypalił mi ten rozdział, ale opinie zostawiam już wam. Weszłam na jednego bloga i teraz patrze, że mam dość nieprofesjonalne opisy. Smutas T.T
I teraz jeszcze prośba, ci co czytali poprzednie rozdziały, pamiętają jak Jane tłumaczyła Rebecce o co chodzi z tą mgłą, powiedziała wtedy ,,magiczna osoba'', ale według mnie to brzmi tak nieprofesjonalnie i prosiłabym, żebyście spróbowali wymyślic nazwę dla takich ,,magicznych ludzi'' jak w pięknych istotach itp.

14 komentarzy:

  1. przyjemnie się mi czytało ten rozdział, a o opisy się nie martw są ok :), każdy jest w czymś lepszy, gorszy ( jedni w dialogach, łączeniu wątków, opisach, interpunkcji, czego ja sama nienawidzę itd.) zobaczysz im dalej będziesz pisać tym twoje opisy będą lepsze czekam na następny rozdział :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział! Czemu myślisz ci się nie udał skoro jest extra! I według mnie twoje opisy są dobre nie wiem czego się czepiasz. A nazwa dla 'magicznych ludzi', hmm.... Nie wiem może coś w stylu 'oświeceni'? Dobra nie mam zbytnio pomysłu :-/. To czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. No hej, ten rozdział czytało się lekko i przyjemnie, trzymaj tak dalej! Masz ciągle kłopoty z interpunkcją, więc dam Ci linka do pewnej strony, która może Ci pomóc (sama z niej korzystam)
    http://www.ekorekta24.pl/aktualnosci-jezykowe/6-interpunkcja/158-przecinek-przed-imieslowem-na-ac-wszy-i-lszy-jaka-interpunkcja
    Co do ,,magicznych ludzi'', nie wiem, może... Uzdolnieni, Nadludzcy xD,
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, ,,magiczni ludzie''. Zastanawiałam się nad odpowiednią dla nich nazwą i najbardziej spodobało mi się ,,Wyobrażeni''. Poza tym, motyw z światłem, coś w rodzaju ,,Świetlni'', motyw pierwszeństwa i lepszości, na przykład... i tu nie mogę nic wymyśleć :/ Może jeszcze dałoby się wymyśleć coś z ukryciem, jak ,,Ukryci'' :D Albo coś z Ziemią i Niebem. Ale tutaj daję Ci wolne pole do popisu.
      Mam nadzieję, że jakoś pomogłam :)
      Zapraszam na trzeci rozdział:
      http://dzieci-ciemnosci.blogspot.com/

      Usuń
  4. Według mnie rozdział bardzo ci się udał. Strasznie fajne się go czytało. Z niecieprliwością czekam na następny rozdział :) A co do innej nazwy to nie jestem w tym dobra, więc ci nie pomogę. Ale z innych komentarzy wyniki, że dziewczyny mają naprawdę dobre pomysły więc myślę, że skorzystasz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Według mnie rozdział ci się nie udał. Ale nie jest źle. Kurczę muszą być takie rozdziały jak ty. nic i nikt nie jest idealny.
    Powodzenia kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Również podzielam zdanie koleżanek i uważam, że rozdział dobrze Ci wyszedł. Główna bohaterka intryguje mnie coraz bardziej. Charakter Rebeccki jest ciekawie przedstawiony. Na twoim miejscu doszlifowałabym pisanie dialogów :)
    Hmm, może utalentowani? NIe jestem zbyt dobra w wymyślaniu nazw ;d
    Pozdrawiam serdecznie,
    Czarna Dama.

    OdpowiedzUsuń
  7. rozdział jak najbardziej udany.
    Już po pierwszych słowach się wciągnęłam i żałowałam, że już koniec rozdziału.
    Szkoda, że okłamała rodzicielkę.
    Czekam niecierpliwie na nowy.
    a w ogóle kiedy nn?

    ZAPRASZAM NA NOWY ROZDZIAŁ.
    Liczę na szczerą opinię xx

    http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział Ci się jak najbardziej udał! :) Hmm... Projekt szkolny, taak? Ja znam się na takich wymówkach :D
    Jeśli chodzi o nazwy, to raczej średnio pomogę, ale podobają mi się propozycje Veronicy :) najlepsze to "świetlni" albo coś z Ziemią i niebem :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajny rozdział. Wydaje mi się, że Rebecca zakocha się w Joshu jeszcze ta pomyłka... Myślę, że on będzie o nią zazdrosny i nie spostrzeże, że dziewczyna chce go wyswatać z Mają.
    Wybacz, że tak krótko, ale szkoła ;/
    Pozdrawiam!
    Amy :)

    U mnie nowy rozdział ;)
    http://melodie-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Właściwie to przeczytałam już jakiś czas temu, ale jakoś tak nie było czasu żeby skomentować.
    Rozdział intrygujący. Mamusie czasami są nadopiekuńcze, to fakt. Ale tylko dlatego, że się o nas martwią.
    Ja tak jak koleżanka wyżej, myślę, że między Rebeccą a Joshem coś będzie.
    Co do twoich opisów, to nie przejmuj się. Dopiero zaczynasz. Ja tez tak miałam, a z każdym rozdziałem stawały się coraz lepsze. Trening czyni mistrza.
    Może czasem będzie ci łatwiej jeśli będziesz opisywała jakiś obrazek i nam go nie pokazywała. Ja robię tak w wielu przypadkach i powiem ci, że jakoś tak mi łatwiej.
    Co do nazwy ludzi może spróbuj wziąć jakieś słowo i przetłumaczyć na różne języki. Ja, gdy nie mam pomysłu to czasem tak kombinuję z imionami, albo łączę kilka słów.
    Mam nadzieję, że trochę pomogłam.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na przykład w języku esperanto:
      słowa człowiek i magia to viro magio.
      Magia po islandzku to galdur.
      Pokombinuj. :)
      Niektóre słowa fajnie brzmią. No chyba, że wolisz polskie nazwy. :(

      Usuń
  11. Rozdział naprawdę ci się udał. Fajnie wszystko opisałaś i masz ciekawą fabułę ..
    A co do opowiadania - Zaciekawiłaś mnie tym spotkaniem jak i " umiejętnościami " głównej bohaterki. Jak na razie naprawdę podoba mi się twój styl pisania jak i ogólny temat twojego opowiadania.
    Jestem ciekawa jak rozwinie się akcja i co będzie na randce : )
    Czekam na NN <3

    OdpowiedzUsuń
  12. zapraszam na http://followyourheart-ff.blogspot.com/, gdzie pojawił się 3 rozdział! :) x

    OdpowiedzUsuń

czytasz = komentujesz

Obserwatorzy