sobota, 22 marca 2014

Rozdział 16

W poprzednim rozdziale:

-Gabe masz co robić? –spytałam nagle olśniona
-Nie, a co mała?
-Pomyślałam, że wiesz skoro masz samochód…- zaczęłam
-O nie, nie, już raz cię gdzieś zawoziłem, tym razem zapomnij.




-Nie mogę uwierzyć, ze się na to zgodziłem – wydukał ze wściekłością Gabe siedząc na fotelu kierowcy i mijając właśnie znak ,,koniec terenu zamieszkałego’’.
-Cóż poradzę braciszku, zawsze byłeś kiepski w negocjacjach. –odpowiedziałam mu z kpiącym uśmieszkiem. Siedziałam na tylnych siedzeniach, cisnąć się z Joshem, mogłam usiąść z przodu, ale chłopak mógł Joshem, mogłam usiąść z przodu, ale chłopak mógłby się z tym dziwnie poczuć, rozumiałam go, ja też bym tak miała gdybym miała po prostu siedzieć sama i słuchać czyjejś rozmowy do której nie mam sił się wtrącić.
-Jesteśmy na miejscu – poinformował nas mój brat. Zatrzymał samochód, a my od razu wysiedliśmy.
-Wróć po nas za dwie godziny – poinformowałam Gabe’a, a on bez słowa odjechał i zostaliśmy sami na pustkowiu.
-Idziemy? – spytał się mnie Josh
-Jasne, chodźmy – odpowiedziałam mu z uśmiechem i ruszyliśmy do rozpadającej się rudery której tak dawno nie widziałam. Weszliśmy do budynku tymi samymi rozpadającymi drzwiami które wbrew pozorom nadal się trzymały. Po chwili znaleźliśmy się w zakurzonym pokoju pełnym książek.
-A więc to jest ta biblioteka – powiedział Josh. Ja akurat wiedziałam, że to nie biblioteka, ona znajdowała się za ukrytym przejściem, ale zachowałam tą tajemnice przed chłopakiem. Chciałam, żeby na własne oczy zobaczył jak otwieram prawdziwą bibliotekę.
-Pusto tu, na pewno dobrze trafiliśmy, może bibliotekę przenieśli w inne miejsce.
-Biblioteką nie interesowali się od lat, czemu teraz nagle by mieli zmienić zdanie. Ja wiem, ze to tutaj, sam zobacz. – i pociągnęłam za odpowiednia książkę.
-Wow jak ty to zrobiłaś? – zdziwił się chłopak
-Magia to nie wszystko, trzeba mieć też spryt. A teraz chodź poszukamy Jane.
Szukanie jej nie zajęło nam dużo czasu, bo już po chwili wyłoniła się zza jednej z półek.
-Jane -przywitałam się
-Nie sądziłam, ze jeszcze kiedyś cię zobaczę -odpowiedziała mi głosem bez
wyrazu.
- Ostatnio w moim życiu dużo się działo, no i tak jakoś..nie ważne, to jest
Josh mój przyjaciel.
-Ale on wie, on nie powie? - spytala lekko zaniepokojona chyba nawet zaczęła
mieć drgawki.
-Tak, wie, eee tak jakoś wyszło, jestem pewna, ze nie powie, nie Josh- i
dyskretnie szturchnęłam chłopaka na co on wykrztusił:
-Tak, wezmę to ze sobą do grobu
-Lepiej nie kuś losu chłopcze -przestrzegła go bibliotekarka ze śmiechem, a
potem dodała powaznie - dobrze, z czym do mnie przyszliście? Wiecie, ze
bibliotekarki służą pomocą.
-Ostatnio jak tu byłam opowiadałaś mi, że jestem wyjątkowa i posiadam
jakąś moc, trochę jak spiderman. Miałaś racje, potrafię czytać w myślach,
chociaż nie lubię używać tej mocy jak nie muszę, ale nie jestem sama, mam dwie
przyjaciolki ktore sa takie jak ja, ale posiadaja inne niezwykle umiejętności.
Mówilaś też, że ktoś mnie ściga, ale nie wiem kto.
- Mogłam sie mylic, to bylo tylko zalozenie, mgla zazwyczaj wskazuje ci drogę
do osoby o magicznych mocach.
-To jak to możliwe, że nie wskazała moich przyjaciółek. Dowiedziałam się tego
dopiero gdy...gdy Eliza zgubiła swój naszyjnik, zaraz to pewnie był jakiś
rodzaj magicznego wisiorka maskującego moce.
-Widzisz sama sobie odpowiedziałaś.
-Czekaj, ja wiem, ze ktoś mnie ściga, nasłał na mnie cień.
-Dwa razy -dopowiedział Josh
-Dziękuje ci za zbędną pomoc- powiedziałam do Josha z udawana słodyczą, mam nadzieje, że odebrał to jako dowcipkowanie, a nie nabijanie, nigdy nie wychodziły mi te miny.
-Cienie nie napadają ludzi, one są ich częścią.
-Ale ten atakował, miał nawet łuk. Jane uwierz mi, tylko ty możesz mi pomóc.
-Rozumiem, że możesz być w złym położeniu, ale ja tu nie wiele mogę. Śledzi cię cień którego musiał wezwać ktoś potężny kto najwidoczniej pragnie twojej śmierci.
-Ale po co? Jestem nieśmiała, brzydka i…
-…i masz moc – dopowiedział Josh.
-Czyli, że ściga mnie ktoś kogo nie znam, ale mam pod władaniem cienie i roi to bo chce zdobyć moją moc? Nie no to brzmi jak scenariusz do jakiegoś kiepskiego horroru.
-Niestety, ale to prawda – odpowiedziała mi przygnębionym głosem Jane.
-To co teraz? – rzuciłam pytanie żeby zagłuszyć tą cisze.
-Trzeba cię pilnować, żeby cię nie zabili- odpowiedział po dłuższym zastanowieniu Josh.
-Fajnie, czyli teraz zostajesz niańką, będzie ciekawie.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
okej, więc mamy rozdział 16, jak pewnie zauważyliście przed rozdziałem dodałam kilka ostatnich linijek 15 rozdziału, a to, bo znam siebie jako czytelniczkę i wiem, ze czasem jestem leniwa, by zajrzeć co było wcześniej, a wydaje mi się też, ze bez tych linijek wszystko przestało by być takie śmieszne. O wiele lepiej się czyta jak się ma wszystkie rozdziały razem, jak książkę, ale nie skończyłam jeszcze pisać (aktualnie 26 rozdział), mam nadzieje, że was to nie przeraziło. Prosiłabym aby wszystkie osoby które chcą być informowane wpisały się w nową zakładke która zastąpiła nam zakładkę ,,pytania'', ponieważ nikt takowych pytań nie zadawał. Miłego weekendu.

sobota, 15 marca 2014

Rozdział 15



Bal zblizal sie wielkimi krokami, dla mnie to nie bylo nic wielkiego, szlam z Joshem ktory byl moim przyjacielem. Jednak czulam podniecenie na mysl o tym wieczorze. Eliza juz mi pokazywala co ubierze i wiem, ze bedzie wygladac super, pewnie lepiej ode mnie. Ja nie mialam zadnych imprezowych ciuchow, a kasy na zakupu tez mi brakowalo, bylam w punkcie bez wyjscia. Przeciez nie moge tam pojsc w czarnej spodniczce i galowej koszuli,ma nawet gdybym to specjalnie porwala i ozdobila satuczna krwia, wole wygladac ladnie, nie przerazajaco.
-Mamo masz moze jakies stare ciuchy ktore gdzies schowalas? -spytalam kiedy uslyszalam trzaskanie drzwiami.
-Sprawdz na strychu- odkrzyknela mi
Strych. Miejsce do ktrego nigdy nie wodzilam i unikalam jak trujacych grzybow w lesie. Moze naogladalam sie za duzo horroro, ale to wlasnie tam najczesciej znajduja sie ofiary smierci. Jednak dzis nadszedl dzien, by przelamac ten strach, pocoagnelam za wiszacy z sufitu sznur ktory spowodowql wysuniecie sie schodow i czarnj dziury prowadzacej w gore ku strychowi.
Powoli postawilam jedna stope na pierwszym stopniu, a gdy ogarnelam sie, ze schody sa stabilne postawilam i druga. Kilka chwiejnych krokow i juz znalazlam sie w cimnosci. Uadlam na zakurzonej podlodze i gdy chcialam wstac zorientowalam sie, ze sufit jest za niski, by wykonac te czynnosc. Wyciagnelam z kieszeni dzinsow latarke, po czym wlaczylam ja. O taczaly mnie niezliczone rupiecie zasloniete szara tkanina i gruba warstwa kurzu. Sprobowalam kucnac, zeby nie ubrudzic sobie jeszcze bardziej spodni, przeszlam kilka krokow i wtedy natknelam sie na przeszkode. Wielkie pudelko.
Kilka godzin pozniej rowniez na strychu przepychalam kolo siebie wielkie pudlo. Na dole Josh obserwowal to co sie dzieje na gorze i czekal az podam mu rzecz.
-Dlugo jeszcze?- zapytal z niecierpliwoscia chlopak
-Poczekaj Josh, troche cierpliwosci
Po paru minutach jednak udalo mi sie, wiec zawolalam go, a on wyciagnol rece do gory jakby czekal na zbawienie. Chwile pozniej pudlo wyladowalo w jego rekach. Wtedy dopiero moglam zejsc na dol i sie wyprostowac. Zeszlam na dol po drabinie i zorientowalam sie, ze jestem cala w kurzu, doslownie.
Moja biala koszulka byla szara, a czarne rurki byly pelne paprochow ktore przypominaly troche siersc. Josh pokazal palcem na mnie dajac mi do zrozumienia, ze powinnam sie przebrac.
-A to, to nic, przebiore sie pozniej.
Usiedlismy na podlodze i tak juz zakurzonej (bede musiala pozniej odkurzyc) i pospiesznie zaczelismy otqierac paczke. W srodku znalezlismy mnostwo starych ubran. Jakich czarny kapelusz z piorem kruka, brazowe spodnie z szelkami, maly pluszowy mis ktory akurat nie byl elementem ubioru i czarna suknia. Polozylam ja na ziemii, zeby jej sie lepiej przyjrzec. Dekolt wyciety w serce, delikatny material, koronki i ozdobny dol sukni. Byla piekna.
-W sam raz na bal halloweenowy-powedzialam bardziej do siebie niz do Josha.
-Idziesz w tym?-zdziwil sie
-A co, cos nie tak?
-Nie, napewno bedziesz wygladac pieknie. -zapewnil mnie chłopak ze szczerym uśmiechem.
-Dobra, zaniose to do pokoju i możemy sie zbierać.
-Zbierac? Ale gdzie?
-Do biblioteki, taka byla umowa no nie, a ja dotrzymuje umów- i zabrałam pudełko z sukienka na wierzchu do swojego pokoju, po czym już w czystych ciuchach wróciłam do Josha i razem zeszliśmy na dół. Przy schodach natknęliśmy się na Gabe’a.
-Jak tam ptaszki? – rzucił w naszą stronę
-Gabe masz co robić? –spytałam nagle olśniona
-Nie, a co mała?
-Pomyślałam, że wiesz skoro masz samochód…- zaczęłam
-O nie, nie, już raz cię gdzieś zawoziłem, tym razem zapomnij.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sory, że tak pod wieczór dodaje, ale lepiej późno niż wcale. 

Tekst na koniec jest genialny, jak będziecie czytać następny rozdział, to najpierw przeczytajcie końcówkę tego, będzie lepszy efekt.

środa, 5 marca 2014

Rozdział 14



Eliza skończyła opowiadać, a ja poczułam, że mam sucho w gardle. Próbowałam się odezwać, coś jej powiedzieć, choćby się uśmiechnąć, ale zamroziło mnie z otwartą gebą i wyłupionymi oczami.
Skup się, oddychaj i mów! – rozkazałam sobie
-Jedna rzecz nie daje mi spokoju – wyksztusiłam z siebie na co Eliza gwałtownie się odwróciła w moją strone – jak to stało, że wy się nie domyśliłyście, że ja jestem taka jak wy, albo dlaczego ja tego nie widziałam?
-To przez te naszyjniki – wytłumaczyła El wyciągając z fioletowego swetra naszyjnik klepsydrę – dostałam go w liście od mamy, dzięki niemu nikt nas nie odnajdzie, ale my też nie mamy przewagi, dlatego nie widziałyśmy wtedy na schodach tej mgły  - odruchowo wróciłam myślami do dnia kiedy widziałam mgłe na schodach i spytałam się Mayi i Elizy, czy coś widzą, to był dzień kiedy dowiedziałam się całej prawdy, pozostanie w mojej pamięci dłużej niż ucieczka przez okno od mgły która była niegroźna.
-Ale jeśli ktoś was napadnie to nie wiecie, czy należy do świata ludzi, czy do naszego
-Jeśli nie może nas wyczuć to chyba logiczne, że nie zaatakuje zwykłego człowieka.
-Może i masz racje
Nagle drzwi się otworzyły i wejrzała przez nie Maya.
-Dziewczyny co się tu dzieje?
-Maya musimy z tobą pogadać – zaczęła przeciągliwie Eliza, brzmiało to trochę strasznie, ale Maya chyba się tym nie przejęła, chyba o wiele bardziej zdziwił ją nasz rozejm. No cóż, za chwile wszystko zrozumie.

***
Dowiedzialam sie, ze Maya ma moc telekinezy, czyli potrafi przesuwac dowolne przedmioty sila umyslu. Troche sie zdziwila, ale opowiedzialam jej po krotce moja historie i powoli zaczela to sobie przyswajac, mysle, ze niedugo sie przyzwyczaji. Eliza natomiast wlada czasem, potrafi go cofnac lub przyspieszyc, nie jest jednak pewna czy potrafi podrozowac w czasie na dluzsza mete. Wedlug Mayi oprcz naszych podstawowych zdolnosci moga nam sie zaczac objawiac inne moce, a te ktore mamy beda stawac sie coraz lepsze. Posiadanie mocy jest bardzo fajne, ale o wiele fajniejsze jest posiadanie mocy z przyjaciolmi. Wprawdzie Josh jest super i lepszego przyjaciela nie moglam sobie wymarzyc, ale w duchu marzylam, by spotkac kogos takiego jak ja, on jest do mnie podbny pod wzgledem charakteru, ale to Maya i Eliza naprawde mnie rozumieja. Jestesmy takie same, nie podobne.
Eliza jes typem buntowniczki ktora zawsze lubi byc na pierwszym miejscu, zawsze i wszedzie, to byla jej jasna strona, ale miala tez ciemna strone, lubila ogladac horrory i interesowala sie bronia, a do tego z byle powodu mogla kogos powalic na ziemie i spowodowac u niego wstrzas mozgu.
Maya, o Mayi mozna powiedziec wiele, ale na pewno nie, ze jest niemila i, ze nie dba o przyjaciol. Ona jest moze i troche sarkastyczna, ale napewno nie zla.
Teraz jednak mam wiekszy problem, pakowalam sie rano do szkoly i znalazlam ulotke szkolnego balu halloweenowego, jeszcze pamietam jak bardzo chcialam na niego isc, ale nie wiem cz nadal tego chce. Wtedy to wygladalo zupelnie inaczej, mialam z kim pojsc, a teraz perspektywa stania przy scianie nie zachwycala mnie. Mimo tego wrzucilam ulotke do torby i popedzilam do szkoly. Tam od razu zaczepil mnie Freddie.
-Hej czemu tak wybieglas z naszej randki-zagadnal
-em zle sie poczulam -sklamalam, a na mojej twarzy pojawily sie lekkie rumience, zawsze tak mialam gdy nie mowilam prawdy.
-A okej...wiesz mysle, ze nie powinnismy sie juz spotykac
-Tez tak sadze-odpowiedzialam mu bez przejecia
-Czekaj. Co?! Myslalem, ze jestes we mnie zakochana -zdziwl sie tak, ze az rozdziawil usta, a przeciez to ni dziwnego.
-Tez tak na poczatku myslalam, ale najwidoczniej urok minal
-Okej to dobrze- odpowiedzial i ruszl powoli korytarzem jednak ja co chwile przylapywalam go na tym, ze odwracal sie z nadzieja w oczach, jakby mial nadzieje, ze zaraz rzuce mu sie w obiecia.
-Freddie! -krzyknelam za nim, a on gwaltowni sie obrocil- moze i na mnie twoj urok nie dziala, ale na kelnerke owszem - i odeszlam zostawiajac go w stanie na jaki zasluzyl. Oszusci i podrywacze nie zasluguja na moj szacunek. Zazwyczaj sie nie odgrywam na ludziach cokolwiekby mi zrobili, ale to nie bylo za mnie, ale za Elize. On ja zranil, a kazdy kto rani moja przyjaciolke ewodentnie zasluguje na zle traktowanie.
Teraz cala szkola wie, ze Freddie kreci z kelnerka, juz nie wykorzysta rzadnej dziewczyny.
Czuje jednak, ze nieodpowiednio to rozegralam, Eliza pewnie upokorzylaby go na oczch calej szkoly, tak jak on kiedys ja. Ja jednak nie bylam najlepsza w sprawach zemsty, wolalam nie niszczyc komus zycia nawet mimo czegos takiego. A wogole uwazam, ze szko wywolany tym, ze wiem o jego romansie kelnerka powinien mu narazie wystarczyc, mowe narazie, bo jeszcze moge zmienic zdanie i przyszykowac jakas krwawa zemste.
Ale poki co po co marnowac czas na tym co stracilam skoro trzeba skupic sie na tym co zyskalam, a zyskalam dwie super przyjaciolki, do pelni szczescia brakuje mi tylko Josha...zaraz, Josh! I pobieglam do czesci szkoly gdzie znajdowala sie jego szafka.
Mam nadzieje, ze juz zaczal lekcje. -pomyslalam, a raczej blagalam sama siebie
Nie pomylilam sie, Josh stal przy swojej szafce pakujac ksiazki. Mial na sobie jego codzienne szare rurki i koszule w kratke, tak to jest ten Josh ktorego znam, poukladany, madry, a zarazem nieprzwidywalny i laknacy przygod, troche jak ja.
-Josh-przywitalam sie, ale chlopak nie zareagowal, nadal wkladal ksiazki do szafki, ile on ma tych ksiazek, ze ciagle je chowa?- chcialam cie przeprosic, wiem, ze ostatnio zachowywalam sie jak ostatnia kretynka, ta cala magia, czytanie w myslach, randka, tak wiele sie zmienilo w moim zyciu, a ty mimo wszystko jestes przy mnie. Chce zebys wiedzial, ze to doceniam i nie moglam sobie wymarezyc lepszego przyjaciela niz ty.
-Rbacca wiem - odwrocil sie w moja strone i spojrzal na mnie swoimi brazowymi oczami, a ja juz wiedzialam, ze nie potrzebuje zadnej mocy, by wiedziec, ze mowi prawde- rozumiem cie, znaczy tak naprawde ja cie nie rozumiem, bo nie mam mocy jak ty i wem, ze nigdy nie bede mial, ale staram sie to wszystko wyobrazic, to jak trudno ci sie powstrzymac przed uzywaniem tego daru, a gdy juz to zrobisz masz wyzuty sumienia, ale z jednej strony to bylo twoje marzenie. Nie jestem na ciebie zly, juz ci wybaczylem wszystkie przykrosci jakie wyniknely miedzy nami, w przyjazni nie ma czasu na spory, ale prosze cie o jedna rzecz, pojdz do Jane, ona duzo o tym wie i moze ci pomoc, moze wam wszystkim pomoc.
-Okej, pojdziemy, ale pod jednym warunkiem
-Jakim?
-Pojdziesz ze mna na bal halloweenowy.
-Ja z toba?-spytal zdziwiony - jestes pewna?
- No jasne, Eliza idzie z Masonem, dla Mayi juz cos szykuje, zostalismy sami, to co ty na taki uklad?
-Ale idziemy jako przyjeciele, czy...?- spytal lekko zdenerwowany
-Jako przyjaciele, bo my jestesmy przyjaciolmi co nie? - tez zaczynalam sie juz denerwowac
-Najlepszymi
-To dobrze -usmichnelam sie do niego i powoli ruszylam korytarzem w strone klasy po drodze wpadajac na smietnik. Gdybym mogla sie rozdwoic, przywalilabym sobie solidnie w leb.

***
-sluchaj Maya chce cie przeprosic za to, ze cie nie posluchalam, mialas racje, ze Freddie jest zly i powinnam cie wysluchac, wybacz mi.
-Rebecca nie martw sie, ja rozumiem bylas zaduzona, to normalne, tez tak mam.
-Serio, a w kim to jestes zaduzona...czekaj niz nie mow, juz wim. To Jake. Zgadlam prawda, wiem, ze prawda.
-Jak to jest, ze wiesz wszystko zanim cokolwiek powiem
-to sie nazywa dar, a moze poprostu twoje oczy cie zdradzaja. No chodz, nie ma czasu na zmartwenia, do balu halloweenowego juz kilka dni, a ja juz mam plan jak cie rozweselic.
-Co?- spytala przerazona.- Rebecca co ty planujesz?
-To niespodzianka, a teraz chodz. - i pociagnelam ja za soba.
Dotarlysmy w koncu na sale gimnastyczna, nie wiem jak to mozliwe, ze Maya nic nie ogarnela, jedynie raz zapytala sie mnie ,,dlaczego prowadzisz mnie na sale gimnastyczna?".
-Mowilam ci, ze to nieodzianka. - uspokoilam ja i popchnelam do srodka.
Sala gimnastyczna w naszej szkole, byla duza i nowoczesna. Przy wejsciu znajdowaly sie trybuny dla widowni z ktorych widac bylo cale boisko i grajaca na nim druzyne koszykowki. Zajelysmy z Maya miejsca w drugim rzedzie, i patrzalysmy jak chlopacy graja, dopiero po chwili dziewczyna ogarnela o co chodzi.
-O nie, nie zrobisz tego - zaprzeczyla wymachujac mi przed twarza palcem wskazujacym.
-Maya wyluzuj widze, ze ci sie podoba, ty tez nie jestes mu obojetna.
Wiem, ze chcesz mnie wkrecic, zebym miala z kim isc na bal, ale prawda jest taka, ze ja wole isc sama, a wogole ty tez bedziesz sama.
-Nie mylisz sie ja ide z Joshem, a teraz idz zesz do niego niedolezna kobieto - i pchnelam go w prost w objecia Jake'a. Gdybym wiedziala, ze to tak sie potoczy to bez wachania bym ja pchala.
-Hej co sie dzieje - ni z tad, ni z owad nagle kolo mnie pojawila sie Eliza.
-Nic, zalatwiam Mayi pare na bal
-Zolwik - i przybilysmy sobie zolwika, po czym nastawilysmy uszy, zeby lepiej slyszec.
-Hej...Maya?
-Tak jestem Maya, czesc
-Podobal ci sie trening?
-Dopiero przyszlam, ale podobal mi sie twoj wsad.
-Interesujesz sie pilka nozna? - zdziwil sie
-Tak, a czy to az takie dziwne?
-Nie, bo dziewczyny zazwyczaj nie interesuja sie sportem.
- Widocznie jestem jakas inna
-A slyszalas o tym balu halloweenowym? Glupi pomysl nie?
-Pff no jasne, ze glupi
-I co idziesz?
-Chyba tak, ale samej bedzie tak nudno
-Wiesz ja tez nie mam nic zaplanowanego na ten wieczor, wiec moze pojdziemy razem, wiesz tak, zeby sie wzajemnie wespszec.
-Jasne czemu nie, przyjedzesz po mnie o osmej, albo wiesz co, spotkajmy sie na miejscu, to pa - i odeszla od niego, a on jeszcze dlugo za nia patrzyl, az w koncu sie ogarnal i wrocil do gry.
-Jestescie dziwni - podsumowalam wszystko co tutaj widzialysmy po czym we trzy wybuchnelysmy smiechem i ruszylysmy do drzwi wyjsciowych.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Udało się, dodałam, chociaż gdy zobaczyłam ilość komentarzy to chciałam dodać w piątek, ale w końcu obiecałam.  Jak znam życie pozapominałam o polskich znakach za co was bardzo, ale to bardzo przepraszam. W tym rozdziale dowiemy się czegoś więcej o Mayi, mam nadzieje, ze ta postać spodoba wam się tak jak Eliza.

niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 13

Wow juz 13 rozdział, lubię to liczbę i nie chodzi o to, ze uważam ją za pechową, ale tak mi się wydaje, ze jest fajna. Oglądam właśnie serial hotel 13 (następstwo Tajemnic domu Anubisa), byłby idealny, ale jak zwykle produkcja niemiecka. Przeklęci Niemcy! No nic, przechodzę do rozdziału:



-Znam Maye juz jakies trzy lata, pewnie gdyby nie fakt, ze obie mamy moce nigdy bym się z nią nie zaprzyjaźniła. Trzy lata temu przyszłam do tej szkoły, wcześniej uczyłam się w domu z guwernantka. Ciocia uznała, ze to będzie bezpieczniejsze. Od kiedy moi rodzice wyjechali do Egiptu na badania archeologiczne zamknęłam się w sobie, stałam się nieznośna, próbowałam zwrócić na siebie uwagę, nie dogadywałam się z ciocia, pamiętam, ze raz nawet powiedziałam, ze ja nienawidzę. Nie wiem, czy się tym przejęła, ale od tego czasu skończyła traktować mnie jak dziewczynkę która została bez rodziców, tylko jak rozkapryszonego bachora. Ciocia uziemiła mnie w domu, od tego czasu nie spotykałam się z ludźmi, nie wychodziłam na dwór, nie mogłam nawet korzystać z Facebooka, miałam tylko się uczyć, bo wedlug mojej cioci to jedyny sposób, by coś osiągnąć. Oprócz lekcji z guwernantka i spotkań z psychologiem nie widziałam ludzi. Przez ten czas zdążyłam zapomnieć kim jest moja mama i tata, nie mialam od nich zadnych informacji, zostawili mnie na pastwę ciotki która odebrala mi mozliwosc kontaktu z rzeczywistością. Gdy pewnego dnia kiedy jej nie było przyszedł do mnie list z Egiptu. Miałam wtedy chyba czternaście lat. Na liście było napisane 
,, Do mojej najdroższej córki którą tak zaniedbałam. Mam nadzieje, ze to pozwoli mi nadrobic to co straciłam'', a w środku było ,,Zdaje sobie sprawę z tego, ze od wielu lat nie dałam ci znaku życia i wiem, ze pewnie mi tego nie wybaczysz, ale chce chociaż spróbować być dobrą matka. Wiedz, ze od czasu mojego wyjazdu zbieram się, by do ciebie napisać, ale nie wedziałam co, w końcu wyjechałam tak niespodziewanie i pewnie powinnam cie zapoznac z tym zanim się spakowałam, ale odebrałam to jako szanse, teraz rozumiem, ze tak nie było. Przez ta szanse nie widziałam jak dorastasz i nie mogłam cię karać za twoje małe bunty, jednak zdaje sobie sprawę, że odcięcie od świata to zbyt wielka kara dla kogoś takiego jak ty. Ale wybacz cioci, ona nigdy nie lubiła dzieci, a ja tak nagle zleciłam jej opiekę nad tobą, a do tego ona nawet nie zdaje sobie sprawy jak wyjątkowa jesteś. Czytając to w końcu dowiesz się prawdy którą skutecznie przed tobą ukryłam, ale już niedługo twoje czternaste urodziny, wiec i tak juz by nie dalo sie tego ukryc, a juz wole, zebys najpierw usłyszała prawdę ode mnie, niż przez przypadek ja odkryła co wiązało by się z nie miłymi skutkami. Tego dla ciebie nie chce. To może tak szybko ci wytłumaczę. Na ziemi istnieją dwa rodzaje ludzi: ludzie normalni i ludzie magiczni. Ty należysz do ludzi magicznych. Wiem pewnie nie uwiezylas i myslisz, ze twoja matka ma cos z glowa, ale to prawda. Ja tez należę do ludzi magicznych, ale twoj ojciec i ciotka nie. Człowiekowi w przedziale wiekowym od czternastu do siedemnastu lat moga sie ujawnic moce, jeśli się ujawnia, znaczy to, ze nie ma mocy i nie bedzie miec. W tym momencie sama nie wiem, czy chciałabym, żebyś odziedziczyła magie po mnie, czy normalność po ojcu, wiem jednak, że to może ci się przytrafić i musisz być gotowa. Po pierwsze musisz wiedzieć, że w pewnym momencie odkryjesz, że potrafisz robić to czego inni nie potrafią, nie będziesz mogła się z tym zdradzić. Oprócz ciebie jest tez mnóstwo osób podobnych do ciebie nawet w twoim otoczeniu, ale wyczujesz ich, sama zobaczysz jak. To chyba wszystko. Wiem, że to dość dużo jak na zwykły list, ale to było ważne i mam nadzieje, że uda mi się wkrótce do ciebie wrócić. Twoja kochana mama’’.
Nie wróciła. Czekałam trzy lata i mam już dość czekania. Miała racje geny mamy przeważyły i nie jestem normalna, kiedy to odkryłam zapragnęłam wyjść na zewnątrz. Dlatego starałam się pokazać cioci, że nie jestem taka jak kiedyś i w końcu zgodziła się posłać mnie do normalnej szkoły. I wtedy poznałam Maye, chciałam sprawdzić o co chodziło mamie, ona mi to wszystko wytłaczyła. Od tego czasu właśnie trzymamy się razem, ale teraz z duetu zrobił się trio.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział poświęcony opowieścią Elizy, specjalnie dla ciebie Genesis. Przepraszam was, że dodaje dopiero dziś w niedziele, anie w piątek jak było zaplanowane, za to kolejny rozdział dodam zamiast w piątek w środę. Mam nadzieje, ze się podoba, w razie jakichkolwiek błędów piszcie.

Obserwatorzy