sobota, 19 lipca 2014

To już koniec

Tak jak widać powyżej kończę swoją działalność na tym blogu. Mam nadzieje, ze nie będziecie na mnie źli, choć wielu już was nie zostało. Miałam tą mała nadzieje, ze chociaż ten blog dotrwa do końca. Miałam już genialny plan jak to zakończyć, zaczęłam już pisać drugą część, a nawet myśleć nad trzecią. Ale gdzieś pośrodku tego odkryłam, że by się rozwijać muszę odpuścić sobie powieść którą męczę od trzech lat. Nie twierdzę, ze żałuję tego bloga, ale przez założenie go trudniej jest mi odegnać tą książkę od siebie. A jednak to koniec Rebecci i jej niezwykłej mocy. Pisanie dalej jest moją pasją, ale piszę teraz coś zupełnie nowego. Niedługo możecie mnie znaleźć na ava-and-aria.blogspot.com, jeśli jesteście zainteresowani to zapraszam. Może kiedyś jeszcze wrócę do Magic is everywhere, ale nie obiecuje. Za miesiąc idę do liceum, zacznie się nauka, a jeśli chcę dostać się na studia prawnicze w Anglii muszę mieć przynajmniej 80%. Dołujące nie? Więc to chyba tyle z moich pożegnań. Jeśli ktoś ma pomysł na dokończenie historii mogę mu oddać bloga, oczywiście jeśli ktoś będzie chętny, a póki co będę tu zamieszczać info o nowych notkach na moim nowym blogu i mam nadzieje, ze znajdzie się na niego tyle cudownych czytelników jak na tego bloga.

Także do zobaczenia i miłych wakacji.

Rebecca Steel / wytrwała na zawsze

Odchodzę

Ale to nie koniec

 Pamiętajcie o mnie



Ostatnia wersja zwiastunu którą postanowiłam sobie przerobić na taki zwiastun pożegnalny.

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdzial 22



Czarna koszulka, czarne dżinsy, czarne buty, czarne paznokcia, dużo czarnego. Spojrzałam do lustra. Zmieniłam się. Przez ostatnie pół godziny zmieniłam się nie do poznania. Miałam na sobie czarną koszulkę z napisem ,,Horror is my life’’ który wręcz odwzorowywał to czym stało się moje życie. Do tego ubrałam czarne jak węgiel rurki, zwykłe pomazane markerem tenisówki i czarną skórzaną kurtkę. Na twarzy miałam ciemny cień do oczu i czarny tusz do rzęs, a do tego nad oczami grubą kreskę, wyglądało to fajnie, tylko, że ja nigdy wcześniej się nie malowałam, preferowałam naturalny look, ale czasy się zmieniły. Złapałam z pułki moje czarne rękawiczki bez palców, będą idealnie pasować do ciemnych paznokci. Założyłam je i wyszłam z pokoju.



Strach został zastąpiony złością, niepokój nienawiścią, niesamowite jak takie słabe uczucia mogą przekształcić się w coś tak silnego.



Miałam nadzieje, że na dole spotkam rodziców, chciałam, żeby mnie zobaczyli i zaczęli się bać, bać mnie i o mnie.



Zeszłam po schodach i weszłam do salonu, z początku rodzice mnie nie zauważyli siedząc na kanapie i wsłuchując się w wdzięczne rytmy muzyki Chopina, ale po chwili ta muzyka została zastąpiona przeze mnie piosenką ,,If I Had You’’ Adama Lamberta, wówczas wzrok rodziców najpierw pobiegł w stronę odtwarzacza muzyki , apotem na mnie. Stałam z chytrym uśmiechem, widziałam, ze mama próbuje coś powiedzieć, ale widocznie zabrakło jej słów, a ja nie miałam zamiaru czekać az odzyska oddech. Skierowałam się powoli do drzwi i trzaskając nimi wyszłam.



Zalało mnie zimne powietrze, zima zbliżała się coraz to większymi krokami. Znów spojrzałam w stronę lasu, pamiętałam jak jeszcze parę dni temu uciekałam przed nim do pokoju gotowa trząść się ze strachu do końca życia, jednak dzisiaj czułam się odważniejsza i wiedziałam, że nie spanikuje, wiedziałam, że nie zawrócę, a stawie czoła przeznaczeniu i temu kto mnie prześladował.



Stanęłam na przeciwko lasu. Wysoko rosnące drzewa iglaste przyciagaly jak magnes. Bylam jednak sama, sama stojac pomiędzy światem rzeczywistym, a magią. Nic się nie działo, a jednak po chwili usłyszałam w jednych uchu cichy szept, a potem jeszcze cichszy i jeszcze bardziej, az w końcu usłyszałam słowa ,,Rebecca''. Moje imię?



-Nie ukrywaj się, wiem, że tu jesteś- krzyknęłam i wtedy spojrzałam przed siebie. Biała mgła tym razem nie wyglądała jak sunący po ziemi waz, a jak powoli formująca się postać, a w końcu chłopak, na oko wyglądający na osiemnaście lat z czarnymi jak smoła wlosami.



-A kto powiedział, że się ukrywam- odezwał się z chytrym uśmiechem.



-To ty mnie prześladujesz?



-Nie to twój własny strach cie prześladuje.    



-Ja się nie boje, niczego.



-Czarny make-up i podarte dżinsy nie zrobią z ciebie herosa.



-Bo ty wiesz najlepiej jak zostać herosem- odpowiedziałam z kpina.



-Może nie herosem, a raczej panem, panem swojego losu i innych.



-Czego chcesz?



-Mam przeczucie, że ty dobrze wiesz czego chce.



-A ja mam przeczucie, ze ty dobrze wiesz, ze ci tego nie oddam.



-Może powinnaś to jeszcze przemyśleć. Nie wiem czy wiesz, ale ja nie jestem taki jak ty, ani nawet jak ci zwykli ludzie, jestem o wiele potężniejszy, posiadam każda moc jaką chce, a teraz chce twoja.



-Jak masz zamiar to zrobić?



-Ciekawska jesteś, ale ciekawość zajmuje dużo czasu, a ja nie mam czasu.



-Czyli, ze teraz mnie zabijesz?



-O nie ja nie jestem mordercom, a w ogóle potrzebuje cie jeszcze do czegoś.



-Skąd pomysł, ze ci pomogę?



I wtedy dostrzegłam pewna zmianę, jego oczy raz normalne, a raz czarne jak noc. W końcu oczy pozostały czarne, nie chciałam na nie patrzeć, bo wyglądały obrzydliwie, ale w pewnym momencie nie wytrzymałam i wielkie ślepia prześwidrowały mnie na wylot. Wtedy usłyszałam kroki i zobaczyłam Elizę w niebieskich dżinsach i czerwonej koszulce z kołnierzykiem.



Oglądnęłam się do tylu, ale chłopaka już nie było.



-Rebecca to ty?- spytała zaskoczona



-No chyba widać- wstąpił we mnie jakiś zły ognik który kazał mi ranić tych których potrzebowałam, a potrzebowałam przyjaciółki.



-Coś się wydarzyło, Josh poprosił mnie żebym...



-Josh? Ha, a sam nie umie się pofatygować i to jest niby ten mężczyzna? Żałosne.



-Reb to jest twój przyjaciel.



-Przyjaciel? Przyjaciel to ktoś kto cie wspiera we wszystkim, on mi nie uwierzył, a ty... nie myśl sobie, ze nie wiem co ci teraz chodzi po głowie, gardzisz mną, patrzysz na mnie i myślisz, ze mam coś z głową, wiem co sobie o mnie myślisz!



-Mówiłaś, ze nigdy nie będziesz czytać nam w myślach, zaufanie to też cecha przyjaciela.



-Najwidoczniej czasy się zmieniły...i nasza przyjazn tez- powiedziałam z chytrym uśmieszkiem, po czym odwróciłam się żeby odejść, ale zatrzymał mnie stanowczy głos Elizy.



-O nie, nasza przyjaźń się nie zmieniła, jej już nie ma!- rzuciła w moją stronę i odeszła a ja po zastanowieniu wbiegłam do lasu.







***



-Co się ze mną dzieje? – wrzasnęłam przerażona. Kiedy wbiegłam do lasu chwile kręciłam się bez żadnego sensu aż w końcu on się ukazał.



-Nic złego- odpowiedział ze spokojem chłopak.



-Nic złego? Ja ranię innych…i..i czuję się z tym dobrze. Jakbym karmiła się czyimś straszem, smutkiem, złością.



-Bo tak jest.



-Co ty mi zrobiłeś!- chciałam się na niego rzucić, zabić skurwysyna.



-Nic, sama sobie to zrobiłaś- spojrzałam na niego zdziwiona.



-O co ci chodzi?



-Magia sprawia, że jesteśmy potężniejsi, każda moc sprawia, ze jesteśmy silniejsi, a przez to łatwiej podatni na emocje, zwykła złość z powodu drobnostki potrafi z nas zrobić maszyny do zabijania.



-Nas? Nic nas nie łączy.



-Ty masz w sobie magię i ja ją mam, tylko ja mam jej w sobie odrobinkę więcej- wytłumaczył



-Jak mam do ciebie mówić?



-Dark.



-Dość niezwykłe imię.



-To przezwisko, z moim prawdziwym imieniem wiążą się zbyt przykre wspomnienia.- spuścił głowę, po czym spojrzał ukradkiem na mnie- wiesz w takich chwilach miłe osoby próbują mnie pocieszyć…



-Sam mówiłeś, że jestem teraz zła- odpowiedziałam mu po czym pociągnęłam go za rękę w głąb lasu.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Fajny rozdzialik?  Taki z czasów gdy obierałam się na czarno, czyli z zeszłego tygodnia. Ostatnie dwa dni były da mnie trudne, mój pies został pogryziony ( i tu proszę by Genesis nie komentowała, bo nie mam siły na to odpowiadać), czuję, że jestem w dołku. Dopiero niedawno wróciłam z fimu X-men Przeszłość Która Nadejdzie. Ktoś był i podzieli się wrażeniami? A może ktoś planuje iść? Ja byłam z kuzynem, świetnie się bawiłam i już nabrałam nadziei, ze dam radę się uśmiechnać, ale w tym momencie znów czuję się zagubiona. Jutro jadę na wycieczkę,a  nie chcę jechać w takim stanie, mam nadzieje, ze mi przejdzie.

Nie ma sensu pod tą notką informować mnie o nowych rozdzialach, bo i tak zajrze dopiero po bożym ciele, albo w ogóle, jestem już zmęczona, chcę tyko wiedzieć co myślicie, jeśli jest szansa, że ktoś to jeszcze czyta i szczerze ocenia to byłoby miło, bo ostatnio liczba komentarzy nie poprawia mi humoru. Każdy autor lubi widzieć dużo opinii pod swoim dziełem.




wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 21



Gdy ostatni dzwonek tego dnia zadzwonił rzuciłem się do drzwi wyjściowych. Na placu przed szkołą dostrzegłem Elizę i swoją szanse.
-El- przywitałem się, dziewczyna odwróciła się na dźwięk swojego imienia.
-Hej Josh coś się stało? Wyglądasz na zmęczonego i smutnego
-Wow potrafisz odczytać z twarzy człowieka jego uczucia. Tak, stało się coś strasznego.
-Mów co jej zrobiłeś
-A skąd pomysł, że dotyczy to Rebecci?
-Widać to po oczach, a w ogóle widziałam jak rozmawialiście, więc uznałam, że to właśnie to cię gnębi cały dzień.
-Tak to to, Rebecca przyszła do mnie powiedzieć o jakimś dziwnym chłopaku, a ja jej nie uwierzyłem, wszystko było dobrze, ale teraz ona nie przyszła do szkoły i… i po prostu chciałbym żeby ktoś sprawdził czy u niej wszystko w porządku.
-I chcesz żebym to była ja?
-Przyjaźnicie się
-Wy też
-Tak, ale to skomplikowane, wolałbym, żebyś to była ty jeśli możesz
-Jasne, ale robię to dla Rebecci, nie dla ciebie
-Dzięki Eliza- powiedziałem po czym odszedłem od dziewczyny i skierowałem się w stronę mojego domu. Cały czas jednak patrzyłem w przeciwną strone, na gęsty las, tam gdzie teraz mogła być Rebecca. Chwile jeszcze tak patrzyłem, a potem założyłem słuchawki i poszedłem.

---------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiem czy rozdział dobry, ale dawno nie dodawałam, więc już nie miałam ani siły, ani czasu poprawiać. Za pare tygodni wakacje, ale przed tym czeka nas też mozolne poprawianie. Też macie ta ciężko ja ja? Jaka średnia wam wychodzi? Mi 4.77, jeśli dobrze pójdzie. Jeśli dobrze pójdzie 22 rozdział dodam w sobotę.

czwartek, 22 maja 2014

Karmimy Psiaki

Dziś nie przybyłam do was z żadnym rozdziałem, miałam zamiar poczekać na więcej komentarzy, ale musiałam do was z czymś pilnie do was napisać. Pewnie tytuł już zdradził, że będzie mowa o psach, a dokładniej o tej stronie:

http://karmimypsiaki.pl

Wystarczy zarejestrować się, wybrać psiaka do nakarmienia i klikać co jakiś czas na to. Możecie też pomóc w inny sposób np. kupując w sklepach w których pewien procent przekazywany jest na psy. Można kupić takie koszulki: http://szopshop.com/648-karmimy-psiaki . Jest super.
Wiec prosze was jeśli kochacie psy tak jak ja to nakarmcie je. W komentarzu pod tym postem napiszcie kto to zrobił, zebym wiedziała jak dużo pomógł ten post.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział już niedługo ;)

sobota, 17 maja 2014

Rozdział 20



Od tego dnia całe moje losy zaważyły. Przeszłość i przyszłość nie miały tu znaczenia, liczyła się teraźniejszość. Tu i teraz. Codziennie gdy wracałam ze szkoły czułam szum lasu i wiedziałam, że to on mnie woła i mimo tego, że za każdym razem się opierałam, miałam pewność, ze pewnego dnia ulegnę.
Każdy dzień zwiastował nową udrękę, pogarszała to nastająca zima, odtąd kolorowe liście miały zamienić się w szare wyschnięte gałązki. Taka perspektywa świata potrafiła jeszcze bardziej przygnębić. Każdy powrót do domu i wyjście do szkoły wiązało się z drogą przez to zimne, ponure królestwo które zamykało mnie w sobie jak w żelaznej klatce która zmniejszała się i zmniejszała, aż w końcu zaczynało brakować mi tchu, nie mogłam oddychać, jedynie szybkie bicie serca upewniało mnie w przekonaniu, że ja wciąż żyje. W tym momencie wracałam do rzeczywistości i znów narastał niepokój co mogło się czaić za rogiem, mimo wielu zapewnień, ze nie ma czym się martwić, nie czułam się bezpiecznie.
Później wracałam do domu, szybko wbiegałam do swojego pokoju, zamykałam drzwi i okna na klucz, po czym siadałam w kącie trzęsąc się jak na horrorze zaraz przed śmiercią. Bo moje życie praktycznie przerodziło się w horror, tylko jakie ten horror miał zakończenie? I czy ja byłam w nim przewidziana? Nagle usłyszałam pukanie, a potem głos mamy zza drzwi.
-Nie wchodź!- krzyknęłam
-Masz mi otworzyć!- odpowiedziała zdenerwowana mama, ale ja nie miałam zamiaru tego zrobić, przesunęłam się spod ściany pod drzwi i tam się skuliłam.
-Nic nie muszę, to wolny kraj!- odkrzyknęłam jej.
-Wolny kraj, ale ty mieszkasz pod moim dachem, więc masz się słuchać mnie!
-Nie jestem twoją własnością!
-Szlag mnie trafi, John chodź tu.
,,Mama wzywa posiłki, no będzie ciekawie’’- pomyślałam ze złowieszczym uśmiechem. Po chwili rozległy się ciężkie kroki taty i jego zmęczony głos:
-Nawet we własnym domu nie można spokojnie poleżeć, co się dzieje?
-Rebecca nie chce wyjść z pokoju.
-No i co z tego, niech tam siedzi, przecież jej tego nie zabronisz.
-To samo jej mówiłam!- krzyknęłam zza drzwi
-John nie pomagasz, masz wyważyć drzwi
-Wyważyć drzwi? Nie sądzisz kochanie, że to za…
-Nie- odpowiedziała szybko mama
-Nie możesz wyważyć drzwi
-A czemu tak sądzisz dziecko?
-Ponieważ ja siedze przed nimi i jeśli spróbujecie wyważyć drzwi możecie mi coś zrobić.
-A skąd mam mieć pewność?
-Wolisz ryzykować życie swojego ukochanego dziecka, by naruszyć jego prywatność. Nieładnie mamo, nie zachowujesz się jak wzór mamy, nie nadajesz się na tą role, jesteś za słaba i na mnie i na te miasto. Za słaba.- podobało mi się granie na uczuciach mamy, to było złe, ale fajne, czułam się jakby smutek, złość, niepewność innych ludzi wokół mnie dawała mi siłę.

,,Chyba nadszedł czas na lekkie zmiany’’- pomyślałam i rzuciłam się do szafy.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piszę do was z hotelu Boss w Warszawie, długo by gadać, ważne, ze wiązało się to z 4 godzinną jazdą z Elbląga, o osiemnastej zaczynają się urodziny koleżanki moich rodziców, nazywam ją ciocią, chociaż moją ciocią nie jest, muszę ubrać sukienkę, masakra. Okej, moim zdaniem ten rozdział jest udany, ale to wy już sami oceńcie.

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 19



Ale, czemu mnie tak straszliwie boli głowa?
Obudziłam się w swoim łóżku w czarnej sukience i makijażu.
O której ja wróciłam? I czemu nic nie pamiętam z tamtego wieczoru? To pytania na które nie umiałam odpowiedzieć.
Wstałam z łózka i z ciuchami w rękach ruszyłam do łazienki. Tam odkręciłam korek z zimną, odświeżającą wodą, potem owinęłam się w ręcznik i wyszłam na zimną podłogę. Już chcialam sięgnąć po ubrania, gdy spostrzeglam cos za oknem, a raczej kogos. Chlopak ubrany na czarno w równie ciemnych wlosach. Podeszlam blizej do okna i wyjzalam przez nie, zeby przyjrzec sie temu chlopakowi, gdy nagle odwrocil glowe w moja stronę i ujrzalam czarne demoniczne oczy. Gwaltownie schowalam sie za firanka.
Kto to jest? Postanowiłam jeszcze raz zobaczyć czy jest tam ten chłopak, więc
lekko wychynęłam zza zasłony, ale go już tam nie było.
Ale gdzie on zniknął?
Odrzuciłam od siebie wszystkie myśli dotyczące tego dziwnego chłopaka i
ubrałam niebieska koszulkę i czarne legginsy. Potem zeszłam na dół i
ubrałam granatowe dżinsy i ciepłą jesienną zieloną kurtkę. Tak ubrana wyszłam na dwór. Listopad w tym roku był bardzo zimny i szary. Nie zdziwiłabym się gdyby jeszcze przed grudniem spadł śnieg. Ruszyłam chodnikiem w stronę szkoły. Jednak co chwile rozglądałam się z niepokojem, nie wiem czemu, ale stanęłam w miejscu. Teraz to już nie było przeczucie, a pewność.
Kto tu jest?
Nikt mi nie odpowiedział, no a jak miał, przecież to było w myślach. Jeśli to znowu ten cień? Na wszelki wypadek wyciągnęłam coś ostrego do obrony. Ze swoją nową bronią ruszyłam na przód. Jednak po chwili znów usłyszałam jakiś dziwny dźwięk, więc odwróciłam głowę do tyłu w poszukiwaniu jakichś oznak, że nie jestem tu sama. Nic. Znów odwróciłam się, ale wtedy ktoś już tu był. Przede mną stał ten sam chłopak którego widziałam przez okno. Jego oczy nie były czarne, a brązowe jednak nadal było w nich coś dziwnego.
-Czego ode mnie chcesz? – zapytałam, ale chłopak najwidoczniej nie miał zamiaru odpowiedzieć. Minął mnie powoli, leniwym krokiem, spojrzał na mnie chytrze, a potem odszedł.
Co tu się wydarzyło?

***
Wbiegłam na teren szkoły i od razu wpadłam na Josha.
-Josh, to ty, jak dobrze cię widzieć – i przytuliłam go, czego chłopak widocznie się nie spodziewał.
-Co jesteś taka radosna? – spytał mnie kiedy go puściłam.
-Nie jestem radosna, tylko cieszę, że cię widzę- i znowu go przytuliłam. Ale on po chwili mnie trochę odsunął i powiedział:
-Dobra mów co się stało
-Okej, spotkałam dziś dziwnego chłopaka
-No i, cała masa się ich tu kręci
-Weź nie żaruj, on był inny niż ci wszyscy tutaj?
-Kosmita? – rzucił chłopak dla żartu, ale mnie to w ogóle nie śmieszyło.
-Prosiłam cię Josh, nie żartuj. Pamiętasz jak ustaliliśmy, że ktoś chce mnie zabić? – spytałam wyczuwając już na moim policzku łzy- a co jeśli to on?
-Rebecca będzie dobrze, przecież obiecałem, ze ci się nic nie stanie, więc dotrzymam słowa – i przytulił mnie, a ja poczułam się szczęśliwa otulona tymi ciepłymi ramionami, już nawet łzy opadające powoli na policzek nie znaczyły nic. W tym momencie czułam się dobrze i chciałam, żeby tak pozostało na wieki. Moglabym tak do końca życia przytulać się z chłopakiem, zero przeszkód, zero presji, tylko my i nasze wspólne problemy.
W końcu jednak mnie puścił, a ja poczułam chłód przenikający do mojego ciała. Kolejna pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
-Chodź do środka- zaproponował, a ja posłusznie ruszyłam za nim. Jednak teraz bałam się, że nawet mury szkoły nie ochronią mnie przed tym co na mnie czychało. Przed tym tajemniczym chłopakiem.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale byłam na majówce w Anglii. Było super!! A teraz zapraszam do pisania komentarzy, liczę na was :)

Obserwatorzy