Postanowiłam, nie wiem, czy na stałe, napisać taką informacje ode mnie na górze przed rozdziałem. Pierwsza sprawa, kojarzycie gościa powyżej, no to kolejny artysta którego muzyke słucham, zobaczymy ile to potrwa. Teraz jeśli chodzi o rozdział, wydaje mi się, że fajnie wyszedł, ale to już zostawiam wam.
-Eliza,
Eliza!
-Czego?!
-Ladny
naszyjnik - wskazalam na zlota klepsydre wiszaca na polyskujacym lancuszku. W
srodku klepsydry znajdowal sie proszek, nie blyszczal sie, nie mienil, to byl
zwykly szary proszek. - gdzie kupilas?
- To nie
twoja sprawa, masz cos do mnie, czy tylko chcialas sie wyglupic?
- Nie,
chodzi o cos innego, ale pomyslalam, ze zrobi ci sie milo. Okej przejde do
rzeczy, zauwazylam, ze nie przepadasz za mna.
- brawo
geniuszu -zaszydzila ze mnie
-powiesz mi
czemu?
-to nie
twoja...
-akurat to
moja sprawa. Wlasnie sie dowiedzialam, ze probowalas mi pomoc.
-chyba w
twoich snach
-to byla
sprawa Freddiego
-sluchaj nie
opchodza mnie twoje sprawy, on to twoj problem, ni moj
-ale kiedys
byl, nieprawdasz, chodzilas z nim dopoki nie zerwal z toba na oczach calej
szkoly, mowiac, ze od poczatku chodzil z jakas inna dziewczyna, podczas gdy ty
bylas tylko dla niego zabawka, gdy mu sie znudzilas wyzucil cie i zlamal ci
serce.
-skad to
wiesz?
-Wypytalam ludzi
-No i co
cieszysz sie, ze znasz prawde, co z tego bedziesz miec?
-poki co nic
nie mam, bo nie wiem czemu ty mnie nie lubisz
-Freddie
podobal mi sie od samego poczatku, ale mnie nie zauwazal, dopoki pewnego dnia
nie podszedl do mnie i Mayi i nie powiedzial, ze chce sie z nami zaprzyjaznic,
bylismy zgrana paczka, on, Maya, ja i Mason, dopoki on nie wyznal mi milosci,
myslalam, ze mu naprawde na mnie zalezy, ale jak sie okazalo mylilam sie. Od
tego czasu obiecalam juz nikogo do mnie nie dopuscic.
-Eliza teraz
wszystko rozumiem, ale posluchaj to, ze on cie tak potraktowal nie znaczy, ze
ja jestem jak on, a wogole przeciez ja nie wyznam ci milosci - w koncu mi sie
udalo i na jej twarzy pojawil sie lekki usmiech ktorego wciaz jednak probowala
ukryc pod kamienna mina.
-Posuchaj
naprawde doceniam to, ale my sie znamy, laczy nas cos co nas dwie nigdy nie
polaczy, wiec nie ma co sie oszukiwac.
-A skad
mozesz to wiedziec skoro nawet nie sprobujesz? Wiem, ze nied znamy sie tak
dobrze jak ty z Maya, ale wy tez kiedys sie nie znalyscie i to dalo wam szanse
do poznania sie.
-Ja i Maya
to zupelnie inna historia
-To brzmi
jakbyscie cos ukrywaly
-chyba tylko
dla ciebie- powiedziala z kpiacym smiechem
-Eliza!
-Czego
znowu?! Tak trudno zostawić mnie w spokoju? Zrozum ja nie lubie cię, a co ty
tam myślisz to już twoja sprawa.
I bez slowa
odeszla, chcialam jeszcze cos powiedziec, ale zrezygnowalam. Moj plan jednak
nie wypalil, myslalam, ze jak dowie sie, ze cos nas laczy to moze w koncu by
mnie polubila. Jednak okazuje sie, ze nie tak latwo dojsc do Elizy White.
Zastanawiam sie jak to sie stalo, ze ona i Maya tak sie zaprzyjaznily i o co
chodzi z tym wspolnym sekretem, co one moga ukrywac? Czekaj! Ten naszyjnik,
widziala taki sam na szyi Mayi, moze to w nich kryje sie sekret. Jak w takim
starym serailu o trzech syrenkach, gdzie dziewczyny mialy wspolny sekret,
wszystkie mialy takie same naszyjniki, ktore kiedys mialy inne syreny, a one je
gdzies znalazly, moze wystarczy znalezc jakis sposob, zeby zdobyc ten
naszyjnik. Tylko jaki. Moze gdybym niechcacy zaczepila wlosami o jej naszyjnik,
on zerwal by sie, a ja moglabym powiedziec, ze zaniose go do naprawy. Na zaden
lepszy pomysl nie wpadlam, wiec tego samego dnia na stolowce wprowadzilam ten
plan w zycie, jednak w rzeczywistosci wyszlo odrobina nie po mojej mysli. Kiedy
mijala mnie Eliza niosac tacke do stolika przy ktorym siedziala juz lekko
zdenerwowana Maya. Przeszlam kolo niej, ale nic nie wysalo, w rezultacie
jedynie zamachnelam sie wlosami prosto w jej twarz, ona zaczela kasalec i
odpycac wlosy przeklinajac pod nosem. Bez slowa odeszla do swojego stolika.
Przez ten caly czas sledzilam jak z suma podchodzi do stolika i nakladajac noge
na noge siada do stolu. Kiedy odwracalam wzrok wydawalo mi sie, ze spostrzeglam
wzrok Mayi. Wygladal na ulitowanie polaczone ze smutkiem. Probowalam jej
odpowiedziec za pomoca mimiki twarzy ,,jest w porzadku", ale chyba cos mi
ni wyszlo i wygladalo to raczej na ,, lepiej mnie zostaw w spokoju'', i chyba
tak to wygladalo, bo dziewczyna od razu odwrocila glowy i nie bylo w tym ani
odrobiny wspolczucia.
Fajnie ja to
potrafie zawalic tak wiele w tak krotkim czasie, a dzien sie jeszcze nie
skonczyl.
Zostala
jeszcze ostatnia lekcja, czyli wychowanie fizyczne, bardziej znane jako w-f.
Chyba najgorszy ze wszystkich przedmiotow, a nie, jeszcze jest matma. Mimo iz
wiekszosc osob uznaje w-f za jeden z tych fajniejszych przedmiotow. sie z tym
nie zgadzam, bo co jest fajnego w tym, ze spocimy sie i bedziemy caly dzien
smierdziec, a akurat w naszej szkole jakos nie pomyslano, by zainstalowac
prysznice.
Mi jak
zwykle przebieranie zajmowalo dluzsza chwile, dlatego po dzwonku zostalam sama
z Eliza. Mialam w tym swoja szanse, ktora szkoda prezegapic.
-Hej Eliza -
zaczelam
-Nawet nie
probuj - odpowiedziala stanowczo i zaczela sciagac swoj fioletowy sweter ktory
swoja droga byl bardzo ladny.
-All! -
uslyszalam krzyk Elizy wydobywajacy sie z pod fioletowego swetra.
-Eliza co
sie dzieje?
-Nie gap sie
na mnie tylko mi pomoz! - wrzasnela na mnie, wiec podeszlam do niej i zaczelam
ciagnac za sweter.
-Ałł nie tak
mocno!
-Juz, poczekaj
chwile - powiedzialam i chwile pozniej trzymalam w reku miekki material.
Odlozylam sweter na lawke i spojrzalam na Elize spodziewajac sie ulgi, albo
chociaz zwyklego drwiacego wyrazu twarzy, ale zamiast tego zobaczylam szope
wlosow.
-Co jest?-
spytalam lekko zdziwiona.
-Zgubilam
naszyjnik- rozlegl sie przerazliwy krzyk Elizy.
-Spokojnie
to tylko naszyjnik - probowalam ja uspokoic, ale bez rezultatu.
Nagle Eliza
podniosla glowe i otworzyla szeroko oczy.
-Wszystko w
porzadku...czekaj - dopiero teraz dostrzeglam cos, a mianowicie mgle sunaca po
podlodze w strone...Elizy. Nie minela jej, tylko zatrzymala sie pod jej nogami.
-Eliza
jestes mi chyba winna wyjasnienia
-mam
wrazenie, ze ty mi tez