sobota, 14 czerwca 2014

Rozdzial 22



Czarna koszulka, czarne dżinsy, czarne buty, czarne paznokcia, dużo czarnego. Spojrzałam do lustra. Zmieniłam się. Przez ostatnie pół godziny zmieniłam się nie do poznania. Miałam na sobie czarną koszulkę z napisem ,,Horror is my life’’ który wręcz odwzorowywał to czym stało się moje życie. Do tego ubrałam czarne jak węgiel rurki, zwykłe pomazane markerem tenisówki i czarną skórzaną kurtkę. Na twarzy miałam ciemny cień do oczu i czarny tusz do rzęs, a do tego nad oczami grubą kreskę, wyglądało to fajnie, tylko, że ja nigdy wcześniej się nie malowałam, preferowałam naturalny look, ale czasy się zmieniły. Złapałam z pułki moje czarne rękawiczki bez palców, będą idealnie pasować do ciemnych paznokci. Założyłam je i wyszłam z pokoju.



Strach został zastąpiony złością, niepokój nienawiścią, niesamowite jak takie słabe uczucia mogą przekształcić się w coś tak silnego.



Miałam nadzieje, że na dole spotkam rodziców, chciałam, żeby mnie zobaczyli i zaczęli się bać, bać mnie i o mnie.



Zeszłam po schodach i weszłam do salonu, z początku rodzice mnie nie zauważyli siedząc na kanapie i wsłuchując się w wdzięczne rytmy muzyki Chopina, ale po chwili ta muzyka została zastąpiona przeze mnie piosenką ,,If I Had You’’ Adama Lamberta, wówczas wzrok rodziców najpierw pobiegł w stronę odtwarzacza muzyki , apotem na mnie. Stałam z chytrym uśmiechem, widziałam, ze mama próbuje coś powiedzieć, ale widocznie zabrakło jej słów, a ja nie miałam zamiaru czekać az odzyska oddech. Skierowałam się powoli do drzwi i trzaskając nimi wyszłam.



Zalało mnie zimne powietrze, zima zbliżała się coraz to większymi krokami. Znów spojrzałam w stronę lasu, pamiętałam jak jeszcze parę dni temu uciekałam przed nim do pokoju gotowa trząść się ze strachu do końca życia, jednak dzisiaj czułam się odważniejsza i wiedziałam, że nie spanikuje, wiedziałam, że nie zawrócę, a stawie czoła przeznaczeniu i temu kto mnie prześladował.



Stanęłam na przeciwko lasu. Wysoko rosnące drzewa iglaste przyciagaly jak magnes. Bylam jednak sama, sama stojac pomiędzy światem rzeczywistym, a magią. Nic się nie działo, a jednak po chwili usłyszałam w jednych uchu cichy szept, a potem jeszcze cichszy i jeszcze bardziej, az w końcu usłyszałam słowa ,,Rebecca''. Moje imię?



-Nie ukrywaj się, wiem, że tu jesteś- krzyknęłam i wtedy spojrzałam przed siebie. Biała mgła tym razem nie wyglądała jak sunący po ziemi waz, a jak powoli formująca się postać, a w końcu chłopak, na oko wyglądający na osiemnaście lat z czarnymi jak smoła wlosami.



-A kto powiedział, że się ukrywam- odezwał się z chytrym uśmiechem.



-To ty mnie prześladujesz?



-Nie to twój własny strach cie prześladuje.    



-Ja się nie boje, niczego.



-Czarny make-up i podarte dżinsy nie zrobią z ciebie herosa.



-Bo ty wiesz najlepiej jak zostać herosem- odpowiedziałam z kpina.



-Może nie herosem, a raczej panem, panem swojego losu i innych.



-Czego chcesz?



-Mam przeczucie, że ty dobrze wiesz czego chce.



-A ja mam przeczucie, ze ty dobrze wiesz, ze ci tego nie oddam.



-Może powinnaś to jeszcze przemyśleć. Nie wiem czy wiesz, ale ja nie jestem taki jak ty, ani nawet jak ci zwykli ludzie, jestem o wiele potężniejszy, posiadam każda moc jaką chce, a teraz chce twoja.



-Jak masz zamiar to zrobić?



-Ciekawska jesteś, ale ciekawość zajmuje dużo czasu, a ja nie mam czasu.



-Czyli, ze teraz mnie zabijesz?



-O nie ja nie jestem mordercom, a w ogóle potrzebuje cie jeszcze do czegoś.



-Skąd pomysł, ze ci pomogę?



I wtedy dostrzegłam pewna zmianę, jego oczy raz normalne, a raz czarne jak noc. W końcu oczy pozostały czarne, nie chciałam na nie patrzeć, bo wyglądały obrzydliwie, ale w pewnym momencie nie wytrzymałam i wielkie ślepia prześwidrowały mnie na wylot. Wtedy usłyszałam kroki i zobaczyłam Elizę w niebieskich dżinsach i czerwonej koszulce z kołnierzykiem.



Oglądnęłam się do tylu, ale chłopaka już nie było.



-Rebecca to ty?- spytała zaskoczona



-No chyba widać- wstąpił we mnie jakiś zły ognik który kazał mi ranić tych których potrzebowałam, a potrzebowałam przyjaciółki.



-Coś się wydarzyło, Josh poprosił mnie żebym...



-Josh? Ha, a sam nie umie się pofatygować i to jest niby ten mężczyzna? Żałosne.



-Reb to jest twój przyjaciel.



-Przyjaciel? Przyjaciel to ktoś kto cie wspiera we wszystkim, on mi nie uwierzył, a ty... nie myśl sobie, ze nie wiem co ci teraz chodzi po głowie, gardzisz mną, patrzysz na mnie i myślisz, ze mam coś z głową, wiem co sobie o mnie myślisz!



-Mówiłaś, ze nigdy nie będziesz czytać nam w myślach, zaufanie to też cecha przyjaciela.



-Najwidoczniej czasy się zmieniły...i nasza przyjazn tez- powiedziałam z chytrym uśmieszkiem, po czym odwróciłam się żeby odejść, ale zatrzymał mnie stanowczy głos Elizy.



-O nie, nasza przyjaźń się nie zmieniła, jej już nie ma!- rzuciła w moją stronę i odeszła a ja po zastanowieniu wbiegłam do lasu.







***



-Co się ze mną dzieje? – wrzasnęłam przerażona. Kiedy wbiegłam do lasu chwile kręciłam się bez żadnego sensu aż w końcu on się ukazał.



-Nic złego- odpowiedział ze spokojem chłopak.



-Nic złego? Ja ranię innych…i..i czuję się z tym dobrze. Jakbym karmiła się czyimś straszem, smutkiem, złością.



-Bo tak jest.



-Co ty mi zrobiłeś!- chciałam się na niego rzucić, zabić skurwysyna.



-Nic, sama sobie to zrobiłaś- spojrzałam na niego zdziwiona.



-O co ci chodzi?



-Magia sprawia, że jesteśmy potężniejsi, każda moc sprawia, ze jesteśmy silniejsi, a przez to łatwiej podatni na emocje, zwykła złość z powodu drobnostki potrafi z nas zrobić maszyny do zabijania.



-Nas? Nic nas nie łączy.



-Ty masz w sobie magię i ja ją mam, tylko ja mam jej w sobie odrobinkę więcej- wytłumaczył



-Jak mam do ciebie mówić?



-Dark.



-Dość niezwykłe imię.



-To przezwisko, z moim prawdziwym imieniem wiążą się zbyt przykre wspomnienia.- spuścił głowę, po czym spojrzał ukradkiem na mnie- wiesz w takich chwilach miłe osoby próbują mnie pocieszyć…



-Sam mówiłeś, że jestem teraz zła- odpowiedziałam mu po czym pociągnęłam go za rękę w głąb lasu.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Fajny rozdzialik?  Taki z czasów gdy obierałam się na czarno, czyli z zeszłego tygodnia. Ostatnie dwa dni były da mnie trudne, mój pies został pogryziony ( i tu proszę by Genesis nie komentowała, bo nie mam siły na to odpowiadać), czuję, że jestem w dołku. Dopiero niedawno wróciłam z fimu X-men Przeszłość Która Nadejdzie. Ktoś był i podzieli się wrażeniami? A może ktoś planuje iść? Ja byłam z kuzynem, świetnie się bawiłam i już nabrałam nadziei, ze dam radę się uśmiechnać, ale w tym momencie znów czuję się zagubiona. Jutro jadę na wycieczkę,a  nie chcę jechać w takim stanie, mam nadzieje, ze mi przejdzie.

Nie ma sensu pod tą notką informować mnie o nowych rozdzialach, bo i tak zajrze dopiero po bożym ciele, albo w ogóle, jestem już zmęczona, chcę tyko wiedzieć co myślicie, jeśli jest szansa, że ktoś to jeszcze czyta i szczerze ocenia to byłoby miło, bo ostatnio liczba komentarzy nie poprawia mi humoru. Każdy autor lubi widzieć dużo opinii pod swoim dziełem.




wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 21



Gdy ostatni dzwonek tego dnia zadzwonił rzuciłem się do drzwi wyjściowych. Na placu przed szkołą dostrzegłem Elizę i swoją szanse.
-El- przywitałem się, dziewczyna odwróciła się na dźwięk swojego imienia.
-Hej Josh coś się stało? Wyglądasz na zmęczonego i smutnego
-Wow potrafisz odczytać z twarzy człowieka jego uczucia. Tak, stało się coś strasznego.
-Mów co jej zrobiłeś
-A skąd pomysł, że dotyczy to Rebecci?
-Widać to po oczach, a w ogóle widziałam jak rozmawialiście, więc uznałam, że to właśnie to cię gnębi cały dzień.
-Tak to to, Rebecca przyszła do mnie powiedzieć o jakimś dziwnym chłopaku, a ja jej nie uwierzyłem, wszystko było dobrze, ale teraz ona nie przyszła do szkoły i… i po prostu chciałbym żeby ktoś sprawdził czy u niej wszystko w porządku.
-I chcesz żebym to była ja?
-Przyjaźnicie się
-Wy też
-Tak, ale to skomplikowane, wolałbym, żebyś to była ty jeśli możesz
-Jasne, ale robię to dla Rebecci, nie dla ciebie
-Dzięki Eliza- powiedziałem po czym odszedłem od dziewczyny i skierowałem się w stronę mojego domu. Cały czas jednak patrzyłem w przeciwną strone, na gęsty las, tam gdzie teraz mogła być Rebecca. Chwile jeszcze tak patrzyłem, a potem założyłem słuchawki i poszedłem.

---------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiem czy rozdział dobry, ale dawno nie dodawałam, więc już nie miałam ani siły, ani czasu poprawiać. Za pare tygodni wakacje, ale przed tym czeka nas też mozolne poprawianie. Też macie ta ciężko ja ja? Jaka średnia wam wychodzi? Mi 4.77, jeśli dobrze pójdzie. Jeśli dobrze pójdzie 22 rozdział dodam w sobotę.

Obserwatorzy