Dziś nie przybyłam do was z żadnym rozdziałem, miałam zamiar poczekać na więcej komentarzy, ale musiałam do was z czymś pilnie do was napisać. Pewnie tytuł już zdradził, że będzie mowa o psach, a dokładniej o tej stronie:
http://karmimypsiaki.pl
Wystarczy zarejestrować się, wybrać psiaka do nakarmienia i klikać co jakiś czas na to. Możecie też pomóc w inny sposób np. kupując w sklepach w których pewien procent przekazywany jest na psy. Można kupić takie koszulki: http://szopshop.com/648-karmimy-psiaki . Jest super.
Wiec prosze was jeśli kochacie psy tak jak ja to nakarmcie je. W komentarzu pod tym postem napiszcie kto to zrobił, zebym wiedziała jak dużo pomógł ten post.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział już niedługo ;)
czwartek, 22 maja 2014
sobota, 17 maja 2014
Rozdział 20
Od tego dnia
całe moje losy zaważyły. Przeszłość i przyszłość nie miały tu znaczenia,
liczyła się teraźniejszość. Tu i teraz. Codziennie gdy wracałam ze szkoły
czułam szum lasu i wiedziałam, że to on mnie woła i mimo tego, że za każdym
razem się opierałam, miałam pewność, ze pewnego dnia ulegnę.
Każdy dzień
zwiastował nową udrękę, pogarszała to nastająca zima, odtąd kolorowe liście
miały zamienić się w szare wyschnięte gałązki. Taka perspektywa świata
potrafiła jeszcze bardziej przygnębić. Każdy powrót do domu i wyjście do szkoły
wiązało się z drogą przez to zimne, ponure królestwo które zamykało mnie w
sobie jak w żelaznej klatce która zmniejszała się i zmniejszała, aż w końcu
zaczynało brakować mi tchu, nie mogłam oddychać, jedynie szybkie bicie serca
upewniało mnie w przekonaniu, że ja wciąż żyje. W tym momencie wracałam do
rzeczywistości i znów narastał niepokój co mogło się czaić za rogiem, mimo
wielu zapewnień, ze nie ma czym się martwić, nie czułam się bezpiecznie.
Później wracałam
do domu, szybko wbiegałam do swojego pokoju, zamykałam drzwi i okna na klucz,
po czym siadałam w kącie trzęsąc się jak na horrorze zaraz przed śmiercią. Bo
moje życie praktycznie przerodziło się w horror, tylko jakie ten horror miał
zakończenie? I czy ja byłam w nim przewidziana? Nagle usłyszałam pukanie, a
potem głos mamy zza drzwi.
-Nie wchodź!-
krzyknęłam
-Masz mi
otworzyć!- odpowiedziała zdenerwowana mama, ale ja nie miałam zamiaru tego
zrobić, przesunęłam się spod ściany pod drzwi i tam się skuliłam.
-Nic nie
muszę, to wolny kraj!- odkrzyknęłam jej.
-Wolny kraj,
ale ty mieszkasz pod moim dachem, więc masz się słuchać mnie!
-Nie jestem
twoją własnością!
-Szlag mnie
trafi, John chodź tu.
,,Mama wzywa
posiłki, no będzie ciekawie’’- pomyślałam ze złowieszczym uśmiechem. Po chwili
rozległy się ciężkie kroki taty i jego zmęczony głos:
-Nawet we
własnym domu nie można spokojnie poleżeć, co się dzieje?
-Rebecca nie
chce wyjść z pokoju.
-No i co z
tego, niech tam siedzi, przecież jej tego nie zabronisz.
-To samo jej
mówiłam!- krzyknęłam zza drzwi
-John nie
pomagasz, masz wyważyć drzwi
-Wyważyć
drzwi? Nie sądzisz kochanie, że to za…
-Nie-
odpowiedziała szybko mama
-Nie możesz
wyważyć drzwi
-A czemu tak
sądzisz dziecko?
-Ponieważ ja
siedze przed nimi i jeśli spróbujecie wyważyć drzwi możecie mi coś zrobić.
-A skąd mam
mieć pewność?
-Wolisz
ryzykować życie swojego ukochanego dziecka, by naruszyć jego prywatność.
Nieładnie mamo, nie zachowujesz się jak wzór mamy, nie nadajesz się na tą role,
jesteś za słaba i na mnie i na te miasto. Za słaba.- podobało mi się granie na
uczuciach mamy, to było złe, ale fajne, czułam się jakby smutek, złość,
niepewność innych ludzi wokół mnie dawała mi siłę.
,,Chyba
nadszedł czas na lekkie zmiany’’- pomyślałam i rzuciłam się do szafy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piszę do was z hotelu Boss w Warszawie, długo by gadać, ważne, ze wiązało się to z 4 godzinną jazdą z Elbląga, o osiemnastej zaczynają się urodziny koleżanki moich rodziców, nazywam ją ciocią, chociaż moją ciocią nie jest, muszę ubrać sukienkę, masakra. Okej, moim zdaniem ten rozdział jest udany, ale to wy już sami oceńcie.
piątek, 9 maja 2014
Rozdział 19
Ale, czemu
mnie tak straszliwie boli głowa?
Obudziłam się w swoim łóżku w czarnej sukience i makijażu.
O której ja wróciłam? I czemu nic nie pamiętam z tamtego wieczoru? To pytania na które nie
umiałam odpowiedzieć.
Wstałam z
łózka i z ciuchami w rękach ruszyłam do łazienki. Tam odkręciłam korek z zimną,
odświeżającą wodą, potem owinęłam się w ręcznik i wyszłam na zimną podłogę. Już
chcialam sięgnąć po ubrania, gdy
spostrzeglam cos za oknem, a raczej kogos. Chlopak ubrany na czarno w
równie ciemnych wlosach. Podeszlam blizej do okna i wyjzalam przez nie, zeby
przyjrzec sie temu chlopakowi, gdy nagle odwrocil glowe w moja stronę i
ujrzalam czarne demoniczne oczy. Gwaltownie schowalam sie za firanka.
Kto to jest? Postanowiłam jeszcze raz zobaczyć czy jest tam ten chłopak, więc
lekko wychynęłam zza zasłony, ale go już tam nie było.
Ale gdzie on zniknął?
Odrzuciłam od siebie wszystkie myśli dotyczące tego dziwnego chłopaka i
ubrałam
niebieska koszulkę i czarne legginsy. Potem zeszłam na dół i
ubrałam
granatowe dżinsy i ciepłą jesienną zieloną kurtkę. Tak ubrana wyszłam na dwór.
Listopad w tym roku był bardzo zimny i szary. Nie zdziwiłabym się gdyby jeszcze
przed grudniem spadł śnieg. Ruszyłam chodnikiem w stronę szkoły. Jednak co
chwile rozglądałam się z niepokojem, nie wiem czemu, ale stanęłam w miejscu.
Teraz to już nie było przeczucie, a pewność.
Kto tu jest?
Nikt mi nie
odpowiedział, no a jak miał, przecież to było w myślach. Jeśli to znowu ten
cień? Na wszelki wypadek wyciągnęłam coś ostrego do obrony. Ze swoją nową
bronią ruszyłam na przód. Jednak po chwili znów usłyszałam jakiś dziwny dźwięk,
więc odwróciłam głowę do tyłu w poszukiwaniu jakichś oznak, że nie jestem tu
sama. Nic. Znów odwróciłam się, ale wtedy ktoś już tu był. Przede mną stał ten
sam chłopak którego widziałam przez okno. Jego oczy nie były czarne, a brązowe jednak
nadal było w nich coś dziwnego.
-Czego ode
mnie chcesz? – zapytałam, ale chłopak najwidoczniej nie miał zamiaru
odpowiedzieć. Minął mnie powoli, leniwym krokiem, spojrzał na mnie chytrze, a
potem odszedł.
Co tu się wydarzyło?
***
Wbiegłam na
teren szkoły i od razu wpadłam na Josha.
-Josh, to
ty, jak dobrze cię widzieć – i przytuliłam go, czego chłopak widocznie się nie
spodziewał.
-Co jesteś
taka radosna? – spytał mnie kiedy go puściłam.
-Nie jestem
radosna, tylko cieszę, że cię widzę- i znowu go przytuliłam. Ale on po chwili
mnie trochę odsunął i powiedział:
-Dobra mów
co się stało
-Okej,
spotkałam dziś dziwnego chłopaka
-No i, cała
masa się ich tu kręci
-Weź nie
żaruj, on był inny niż ci wszyscy tutaj?
-Kosmita? –
rzucił chłopak dla żartu, ale mnie to w ogóle nie śmieszyło.
-Prosiłam
cię Josh, nie żartuj. Pamiętasz jak ustaliliśmy, że ktoś chce mnie zabić? –
spytałam wyczuwając już na moim policzku łzy- a co jeśli to on?
-Rebecca
będzie dobrze, przecież obiecałem, ze ci się nic nie stanie, więc dotrzymam
słowa – i przytulił mnie, a ja poczułam się szczęśliwa otulona tymi ciepłymi
ramionami, już nawet łzy opadające powoli na policzek nie znaczyły nic. W tym
momencie czułam się dobrze i chciałam, żeby tak pozostało na wieki. Moglabym
tak do końca życia przytulać się z chłopakiem, zero przeszkód, zero presji,
tylko my i nasze wspólne problemy.
W końcu
jednak mnie puścił, a ja poczułam chłód przenikający do mojego ciała. Kolejna pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
-Chodź do
środka- zaproponował, a ja posłusznie ruszyłam za nim. Jednak teraz bałam się,
że nawet mury szkoły nie ochronią mnie przed tym co na mnie czychało. Przed tym
tajemniczym chłopakiem.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale byłam na majówce w Anglii. Było super!! A teraz zapraszam do pisania komentarzy, liczę na was :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)