czwartek, 22 maja 2014

Karmimy Psiaki

Dziś nie przybyłam do was z żadnym rozdziałem, miałam zamiar poczekać na więcej komentarzy, ale musiałam do was z czymś pilnie do was napisać. Pewnie tytuł już zdradził, że będzie mowa o psach, a dokładniej o tej stronie:

http://karmimypsiaki.pl

Wystarczy zarejestrować się, wybrać psiaka do nakarmienia i klikać co jakiś czas na to. Możecie też pomóc w inny sposób np. kupując w sklepach w których pewien procent przekazywany jest na psy. Można kupić takie koszulki: http://szopshop.com/648-karmimy-psiaki . Jest super.
Wiec prosze was jeśli kochacie psy tak jak ja to nakarmcie je. W komentarzu pod tym postem napiszcie kto to zrobił, zebym wiedziała jak dużo pomógł ten post.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział już niedługo ;)

sobota, 17 maja 2014

Rozdział 20



Od tego dnia całe moje losy zaważyły. Przeszłość i przyszłość nie miały tu znaczenia, liczyła się teraźniejszość. Tu i teraz. Codziennie gdy wracałam ze szkoły czułam szum lasu i wiedziałam, że to on mnie woła i mimo tego, że za każdym razem się opierałam, miałam pewność, ze pewnego dnia ulegnę.
Każdy dzień zwiastował nową udrękę, pogarszała to nastająca zima, odtąd kolorowe liście miały zamienić się w szare wyschnięte gałązki. Taka perspektywa świata potrafiła jeszcze bardziej przygnębić. Każdy powrót do domu i wyjście do szkoły wiązało się z drogą przez to zimne, ponure królestwo które zamykało mnie w sobie jak w żelaznej klatce która zmniejszała się i zmniejszała, aż w końcu zaczynało brakować mi tchu, nie mogłam oddychać, jedynie szybkie bicie serca upewniało mnie w przekonaniu, że ja wciąż żyje. W tym momencie wracałam do rzeczywistości i znów narastał niepokój co mogło się czaić za rogiem, mimo wielu zapewnień, ze nie ma czym się martwić, nie czułam się bezpiecznie.
Później wracałam do domu, szybko wbiegałam do swojego pokoju, zamykałam drzwi i okna na klucz, po czym siadałam w kącie trzęsąc się jak na horrorze zaraz przed śmiercią. Bo moje życie praktycznie przerodziło się w horror, tylko jakie ten horror miał zakończenie? I czy ja byłam w nim przewidziana? Nagle usłyszałam pukanie, a potem głos mamy zza drzwi.
-Nie wchodź!- krzyknęłam
-Masz mi otworzyć!- odpowiedziała zdenerwowana mama, ale ja nie miałam zamiaru tego zrobić, przesunęłam się spod ściany pod drzwi i tam się skuliłam.
-Nic nie muszę, to wolny kraj!- odkrzyknęłam jej.
-Wolny kraj, ale ty mieszkasz pod moim dachem, więc masz się słuchać mnie!
-Nie jestem twoją własnością!
-Szlag mnie trafi, John chodź tu.
,,Mama wzywa posiłki, no będzie ciekawie’’- pomyślałam ze złowieszczym uśmiechem. Po chwili rozległy się ciężkie kroki taty i jego zmęczony głos:
-Nawet we własnym domu nie można spokojnie poleżeć, co się dzieje?
-Rebecca nie chce wyjść z pokoju.
-No i co z tego, niech tam siedzi, przecież jej tego nie zabronisz.
-To samo jej mówiłam!- krzyknęłam zza drzwi
-John nie pomagasz, masz wyważyć drzwi
-Wyważyć drzwi? Nie sądzisz kochanie, że to za…
-Nie- odpowiedziała szybko mama
-Nie możesz wyważyć drzwi
-A czemu tak sądzisz dziecko?
-Ponieważ ja siedze przed nimi i jeśli spróbujecie wyważyć drzwi możecie mi coś zrobić.
-A skąd mam mieć pewność?
-Wolisz ryzykować życie swojego ukochanego dziecka, by naruszyć jego prywatność. Nieładnie mamo, nie zachowujesz się jak wzór mamy, nie nadajesz się na tą role, jesteś za słaba i na mnie i na te miasto. Za słaba.- podobało mi się granie na uczuciach mamy, to było złe, ale fajne, czułam się jakby smutek, złość, niepewność innych ludzi wokół mnie dawała mi siłę.

,,Chyba nadszedł czas na lekkie zmiany’’- pomyślałam i rzuciłam się do szafy.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piszę do was z hotelu Boss w Warszawie, długo by gadać, ważne, ze wiązało się to z 4 godzinną jazdą z Elbląga, o osiemnastej zaczynają się urodziny koleżanki moich rodziców, nazywam ją ciocią, chociaż moją ciocią nie jest, muszę ubrać sukienkę, masakra. Okej, moim zdaniem ten rozdział jest udany, ale to wy już sami oceńcie.

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 19



Ale, czemu mnie tak straszliwie boli głowa?
Obudziłam się w swoim łóżku w czarnej sukience i makijażu.
O której ja wróciłam? I czemu nic nie pamiętam z tamtego wieczoru? To pytania na które nie umiałam odpowiedzieć.
Wstałam z łózka i z ciuchami w rękach ruszyłam do łazienki. Tam odkręciłam korek z zimną, odświeżającą wodą, potem owinęłam się w ręcznik i wyszłam na zimną podłogę. Już chcialam sięgnąć po ubrania, gdy spostrzeglam cos za oknem, a raczej kogos. Chlopak ubrany na czarno w równie ciemnych wlosach. Podeszlam blizej do okna i wyjzalam przez nie, zeby przyjrzec sie temu chlopakowi, gdy nagle odwrocil glowe w moja stronę i ujrzalam czarne demoniczne oczy. Gwaltownie schowalam sie za firanka.
Kto to jest? Postanowiłam jeszcze raz zobaczyć czy jest tam ten chłopak, więc
lekko wychynęłam zza zasłony, ale go już tam nie było.
Ale gdzie on zniknął?
Odrzuciłam od siebie wszystkie myśli dotyczące tego dziwnego chłopaka i
ubrałam niebieska koszulkę i czarne legginsy. Potem zeszłam na dół i
ubrałam granatowe dżinsy i ciepłą jesienną zieloną kurtkę. Tak ubrana wyszłam na dwór. Listopad w tym roku był bardzo zimny i szary. Nie zdziwiłabym się gdyby jeszcze przed grudniem spadł śnieg. Ruszyłam chodnikiem w stronę szkoły. Jednak co chwile rozglądałam się z niepokojem, nie wiem czemu, ale stanęłam w miejscu. Teraz to już nie było przeczucie, a pewność.
Kto tu jest?
Nikt mi nie odpowiedział, no a jak miał, przecież to było w myślach. Jeśli to znowu ten cień? Na wszelki wypadek wyciągnęłam coś ostrego do obrony. Ze swoją nową bronią ruszyłam na przód. Jednak po chwili znów usłyszałam jakiś dziwny dźwięk, więc odwróciłam głowę do tyłu w poszukiwaniu jakichś oznak, że nie jestem tu sama. Nic. Znów odwróciłam się, ale wtedy ktoś już tu był. Przede mną stał ten sam chłopak którego widziałam przez okno. Jego oczy nie były czarne, a brązowe jednak nadal było w nich coś dziwnego.
-Czego ode mnie chcesz? – zapytałam, ale chłopak najwidoczniej nie miał zamiaru odpowiedzieć. Minął mnie powoli, leniwym krokiem, spojrzał na mnie chytrze, a potem odszedł.
Co tu się wydarzyło?

***
Wbiegłam na teren szkoły i od razu wpadłam na Josha.
-Josh, to ty, jak dobrze cię widzieć – i przytuliłam go, czego chłopak widocznie się nie spodziewał.
-Co jesteś taka radosna? – spytał mnie kiedy go puściłam.
-Nie jestem radosna, tylko cieszę, że cię widzę- i znowu go przytuliłam. Ale on po chwili mnie trochę odsunął i powiedział:
-Dobra mów co się stało
-Okej, spotkałam dziś dziwnego chłopaka
-No i, cała masa się ich tu kręci
-Weź nie żaruj, on był inny niż ci wszyscy tutaj?
-Kosmita? – rzucił chłopak dla żartu, ale mnie to w ogóle nie śmieszyło.
-Prosiłam cię Josh, nie żartuj. Pamiętasz jak ustaliliśmy, że ktoś chce mnie zabić? – spytałam wyczuwając już na moim policzku łzy- a co jeśli to on?
-Rebecca będzie dobrze, przecież obiecałem, ze ci się nic nie stanie, więc dotrzymam słowa – i przytulił mnie, a ja poczułam się szczęśliwa otulona tymi ciepłymi ramionami, już nawet łzy opadające powoli na policzek nie znaczyły nic. W tym momencie czułam się dobrze i chciałam, żeby tak pozostało na wieki. Moglabym tak do końca życia przytulać się z chłopakiem, zero przeszkód, zero presji, tylko my i nasze wspólne problemy.
W końcu jednak mnie puścił, a ja poczułam chłód przenikający do mojego ciała. Kolejna pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
-Chodź do środka- zaproponował, a ja posłusznie ruszyłam za nim. Jednak teraz bałam się, że nawet mury szkoły nie ochronią mnie przed tym co na mnie czychało. Przed tym tajemniczym chłopakiem.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale byłam na majówce w Anglii. Było super!! A teraz zapraszam do pisania komentarzy, liczę na was :)

Obserwatorzy